TERMINATOR GENISYS – TRAGEDIA… MARKETINGOWA

Lipiec 2nd, 201511 komentarzy

Terminator Genisys

Ten film zabili marketingowcy.

Tytuł oryginalny: Terminator Genisys (tytuł polski: Terminator $$$)
Gatunek: cybernetyczny
Reżyserował: Alan Taylor, który zjadł zęby na wielu, znakomitych serialach
Za występy pensję pobrali: Arnold 2015, Arnold 1991, Arnold 1984, Daenerys Targaryen, kumpel małp, syn Johna McClane’a, The Doctor, Stormshadow
W skrócie: Metalowi panowie trzaskają się po ryjach.

BEZSPOJLEROWE STRESZCZENIE SCENARIUSZA

Jeśli widzieliście zwiastuny, to spoilerów się nie bójcie, bo nic Was już nie zaskoczy.

Jeśli nie widzieliście, to pokrótce wygląda to tak:

Roboty przenoszą się w czasie. Ludzie przenoszą się w czasie. Wszyscy trzaskają się po pyskach. Znowu przenoszą w czasie. Strzelają. Coś wybucha. Eksplodują samochody, śmigłowce, budynki. Ktoś przelatuje przez ścianę, dostaje po twarzy, strzela z granatnika itd. Potem jest koniec i idziecie do domu zastanawiając się czy ktoś kiedyś zrobi wysokobudżetowy film o podróżach w czasie, który będzie miał sens.

WARTOŚĆ EDUKACYJNA FILMU, CZYLI CZEGO NAUCZYŁEM SIĘ NA TERMINATOR GENISYS?

  • Podróże w czasie są jak spaghetti – możecie je lubić, ale nigdy nie próbujcie rozplątać, bo wszystko się rozwali do postaci kleistej brei.
  • Latające autobusy nie są groźne dla życia. One tylko tak groźnie wyglądają.

Terminator Genisys - latające autobusy

  • Miłość zawsze znajdzie drogę. Nawet jeśli nie ma sensu.
  • Najlepsze metody na robota (przepraszam: organizmy cybernetyczne) – kwas albo magnes.
  • Stary nie znaczy przestarzały.
  • Zabawne one-linery nie zawsze są zabawne.
  • Jeśli wypuszczasz na rynek system operacyjny, który zamówiło już miliard ludzi to absolutnie nie musisz nadzorować startu. Wszystko zrobi się samo.
  • Jai Courtney był drewnem, a teraz jest deską. Wkurza mniej. I tyle można o nim powiedzieć. W takim tempie rozwoju za 15 lat dojdzie do poziomu początkującego aktora.

Jai Courtney - od drewna do deski

 

W FILMIE PODOBAŁO MI SIĘ

  • Pierwsze 15 minut. Absolutna EPA! Najlepsza eksplozja nuklearna od czasu gdy Cameron się nimi jeszcze bawił i wojna z robotami, która powinna być fabułą całego filmu.
  • Arnold. Make up + CGI + uzasadnienie w historii + dublerzy i stary Arnie nadal świetnie daje radę.
  • Emilia Clarke, mimo że momentami przegina.
  • CGI Arnold z 1984. Nieziemsko dobra robota!

Terminator Genisys Arnie 1984

W FILMIE NIE PODOBAŁO MI SIĘ

  • Trailery i plakaty. Marketing zabił ten film.
  • Spadek poziomu wraz z czasem aż do zupełnie miałkiej końcówki.
  • Nierówny ton – wstawki humorystyczne momentami jakby wyjęte z innego filmu.
  • Wszystko co związane z relacjami uczuciowymi między bohaterami jest na poziomie podstawówki.

NAJLEPSZE SCENY

  • Pierwsze 20 minut – rozrywane na strzępy San Francisco, wojna z robotami, T-1000.
  • Sprytna walka z T-1000.
  • Sceny żywcem przeniesione z T1 i T2.

WERDYKT

Nigdy nie powstanie Terminator lepszy od drugiej części. Ba! Stanie się cud, jeśli kiedykolwiek powstanie jakikolwiek film akcji tak dobry jak Dzień Sądu. Terminator Genisys nie dorasta pierwowzorowi do pięt. Ale nie jest też taki zły jak sugerują oceny.

Ten film zabił marketing. Jeśli widzieliście zwiastuny, to w zasadzie widzieliście już cały film. Jeden rzut okiem na plakat i macie zdradzony największy plot-twist. Fabuła Genisys to zlepek pomysłów z poprzednich filmów, więc powiedzmy, że spoilery nie psują wrażenia aż tak bardzo, ale to i tak słabe. Tym bardziej, że oprócz tego są jeszcze niedoróbki produkcyjne. Pamiętacie żałośnie słabe CGI mechanicznej ręki Arnolda z pierwszego zwiastuna? W filmie wygląda to dużo lepiej. Jakby do materiałów promocyjnych użyto wczesnych renderów.

Terminator Genisys - CGI łapka

Załóżmy jednak, że zwiastunów nie widzieliście, plakat nie rzucił się Wam w oczy i na film idziecie z czystym umysłem. Czy będziecie się dobrze bawić?

I tak, i nie.

Pierwsza połowa filmu dla fanów serii jest bardzo satysfakcjonująca. Fabuła związana ze skokami w czasie jest potwornie zagmatwana i w dużej mierze nie ma sensu, ale powrót do scen znanych z T1 i T2 w nowej odsłonie to świetny pomysł. Tym bardziej, że CGI w scenach z młodym Arnoldem urywa głowę, a pomysł na starcie z T-1000 to powiew kreatywności.

Nowa Sarah Connor daje sobie również rewelacyjnie radę i Emilia Clarke znakomicie oddaje tę postać, mimo że momentami nie jest to łatwe, bo teksty jakie musi nam sprzedawać będą ciężkie do zaakceptowania przez kogokolwiek z więcej niż 13 latami na karku. Do tego wszystkiego nie ma tu przesytu idiotyczną akcją, mamy czas na złapanie oddechu między kolejnymi strzelaninami, a 3D (jeśli to kogoś jeszcze obchodzi) wygląda zadziwiająco dobrze.

Emilia Clarke

Niestety później robi się już tylko gorzej.

Temporalnych zawiłości fabularnych przybywa i zauważamy, że bohaterowie coraz częściej sprzedają nam ten świat w paskudnie łopatologicznych dialogach napisanych tylko na potrzeby ekspozycji. W kilku scenach Arnold zmienia się w chodzącą Wikipedię. Ktoś wpadł też na upośledzony pomysł, by do filmu pakować jakieś pseudo rozbudowane relacje uczuciowe między bohaterami. Są one napisane tak znakomicie jak „50 Twarzy Greya”. Tylko bez golizny, więc już totalnie bez sensu.

Oczywiście im dalej w las, tym więcej drzew płonie. Jak to ostatnio w blockbusterach bywa, póki film utrzymuje spokojniejsze tempo wstępu jest ciekawszy. Później to już tylko paskudnie wykonane pościgi CGI helikopterami, okładanie po metalowych pyskach bez większego sensu i kolejne dziury w opowieści. Muszę jednak przyznać, że film zaczął mnie rozczarowywać dużo później niż przypuszczałem. Przez połowę bawiłem się naprawdę nieźle, a w okolicach 3/4 seansu nadal dobrze.

Nie zrozumcie mnie źle, to nadal jest przeciętny film. Poza sentymentalną wycieczką do kultowych początków nie oferuje zbyt wiele więćej. Ale 26% w ocenach widzów na Rotten Tomatoes i 39% na Metacritic, to zdecydowana przesada.

 

W kwestiach kontynuacji Terminatora 2 osobiście najbardziej trzymałem kciuki za sukces finansowi części czwartej, Salvation. Film miał wiele wad, ale było to przynajmniej coś nowego w tej marce. Genisys wraca do tych samych wątków, tych samych postaci, a momentami nawet tych samych scen co kiedyś. Z jednej strony odcina się od Terminatora 3 i Salvation, a z drugiej czerpie pełnymi garściami z pomysłów, które się w nich pojawiły. Jest przez to wadliwym składakiem posklejanym z rupieci, a nie wydajnym cybernetycznym organizmem stworzonym do zaspokajania potrzeb nerda.

Najlepsze co można powiedzieć o Terminator Genisys, to że początek jest epicki, kilka scen naprawdę udanych, akcja czytelna, a Arnold rewelacyjny.

Z kolei najgorsze, co przychodzi mi do głowy gdy o nim myślę, to nijakość. Twórcy bardzo starają się pokazać zawiłą, wielowarstwową opowieść SF, ale widać, że najlepiej wychodzi im przebijanie bohaterów przez ściany. I te fragmenty sprawiają autentyczną radość. Reszty mogłoby nie być.

3na6

« HER STORY – JEJ HISTORIA MNIE URZEKŁA
MASA KULTURY 88 – TRANSMEDIALNY TERMINATOR »

Categorized Under

film Polecam

Post tags

About Szymon Adamus

» has written 118 posts

  • Gregory Kalemba

    Byłem, widziałem i trudno się nie zgodzić z powyższą recenzją. T5 to według mnie „Time travel porn/disaster”. Film potwierdza, że cała seria bez Camerona nie będzie miała jakości. Zabawne, że jezusem zesłanym przez skynet okazał się Dr. Who. Natomiast Jai Sądecki może i przyzwoicie polakierowany (oprócz ust), ale i tak nie rozumiem jak on przechodzi przez casting i dostaje tak ważną, bardzo ważną rolę. -6/10

  • Wojtman

    Byłem wczoraj na Genisys. Nie będę pisał o atutach filmu bo już je wymieniłeś. Faktycznie strzałem w kolano jak dla mnie jest ten cybernetyczny Connor na plakacie. Zanim obejrzałem film nie patrzyłem na obsadę kto gra kogo itd także nie zdradziło mi to fabuły. Jednak w pierwszych scenach pojawia się Jason Clarke jako John i nie sposób się nie domyślić że go przefastrygują na złego robota. Psuje to trochę zabawę.

    Jeśli chodzi o nadmiar „miłości” między głównymi postaciami – to faktycznie przegięli. Domyślam się że chcieli tu wskrzesić wątek więzi między człowiekiem a robotem. Zadać ponownie pytanie czy maszyna ma uczucia itd. blablabla … Był on liźnięty w T2. Tylko tam to było wyważone i mniej ckliwe. Kto nie uronił łezki kiedy T-800 zanurzał się pod koniec 2 częsci w surówce z okejką do góry? Nie tylko mały John ale większość widzów. Próbowali ten kierunek rozwinąć dość nie udolnie i tak sobie to tłumaczę.

    Jeśli chodzi o humor to stoje tu trochę w rozkroku. Bo z jednej strony one linery były faktycznie zbyt liczne i w większości przypadków czerstwe. Z drugiej może dobrze że polecieli w lekki pastisz usprawiedliwiając w ten sposób odgrzewanie 5 raz tego samego kotleta.

    Reasumując film był lepszy niż 3 część. Nie wiem nawet czy nie lepszy niż 4 bo było sporo tych odniesień do pierwszej części o której sporo laików już zapomniało. Nie uważam żeby takie łapanie fanów na sentymenty było minusem. Ja tam się nie liczyłem na to, że to przebije T2. z grubsza dostałem to na co liczyłem.

    P.S
    Możecie mi przypomnieć jak oni wyjaśnili fakt że John żył w 2017? pomimo że sara i kyle „nie spółkowali jeszcze”, mówiąc językiem T-800 a raczej polskiego tłumacza. Bo jakoś nie kojarzę. Wiem że rozplątuje spaghetti ale może ktoś mi odpisze :P

    • Oni tego to po prostu olali. Jak wiele kwestii związanych z czasem, które mniej lub bardziej nie miały sensu.

    • Szymon Moszny

      Było wyjaśnienie. Skynet wysłał go by dopilnował budowy Genisys. Ale wszystkie filmy o podróżach w czasie uczą, że lepiej nie zastanawiać się nad ciągiem przyczynowo-skutkowym. Jakby sama podróż w czasie nie była absurdalna ;)

    • Wojtmanowi chodziło chyba o to jakim cudem w ogóle istniał, skoro wcześniej mówili, że jeśli ktoś zabije Sarę, to nigdy się nie urodzi. W nowej linii czasowej Sara i Kyle nigdy nie poszli do łóżka, więc niby skąd się wziął? Z kapusty? :D

      Ale tak jak piszesz – znam tylko jeden film o podróżach w czasie, który nie ma takich bugów i aby to osiągnąć autorzy musieli stworzyć coś ciężkiego do strawienia dla wielu widzów (Primer).

    • Szymon Moszny

      Ok dzieki za polecenie, obejrzę. Najlepszy w tym temacie w ilości absurdu był Premonition, ciekawe ze przeszedł bez echa w polskich kinach.

    • Primer – wbrew wszelkiej logice podobało mi się w nim to, że niewiele rozumiałem :)

      Premonition – Nie widziałem. Myślałem, że to jakieś smęty z Sandrą. Warto?

      A! Polecam jeszcze Hiszpańskie Zbrodnie czasu (Los Cronocrímenes). Prosta opowieść o czasie, ale bardzo logiczna.

    • Szymon Moszny

      Pardon, walnąłem się w tytule. Chodziło o Predestination (przeznaczenie) z Ethanem Hawke. Warto chociażby dla historii opowiedzianej w pierwszej części filmu!

    • A to widziałem, widziałem.
      Dobre, ale byłoby jeszcze lepsze, gdyby się nie wiedziało o czym to jest film. Wtedy zmiana gatunku po pierwszej części byłaby tak rewelacyjna jak w Od zmierzchu do świtu.

      No i jest to jeden z tych filmów, w którym widać jak działa popkultura. Kiedyś wystarczył jeden twist, jedna pętla czasowa, jeden paradoks. Dzisiaj musi ich być w filmie pięć razy więcej :)

  • Szymon Moszny

    Ja też byłem wczoraj na premierze i ciekawe jest to, że jednocześnie świetnie się na filmie bawiłem, by po wszystkim stwierdzić, że był nijaki. Ale w tej nijakości i tak była jakaś czaderskość, Pierwsze sceny powracające do pierwowzorów były na tyle fantastyczne, by i tak pozostawić bardzo dobre wrażenie całego filmu.

    PS na imdb jest 7.2 czyli nie tak źle ;)

    • Z tymi ocenami, to ja wietrzę jakiś spisek. Ewentualnie ludzie zaczęli dawać niskie oceny po obejrzeniu trailera lub na fali innych. Przecież to są oceny podobne do Transformers 2, a film jest przeciętny i nijaki, ale nie aż tak zły.