SEZON BURZ – RZECZ O ODWAŻNYM DUPKU Z RIVII

Styczeń 11th, 20143 komentarze
Andrzeja Sapkowskiego nie obchodzą gry na podstawie książki

Andrzeja Sapkowskiego nie obchodzą gry na podstawie książki

Wiedźmin ma dwa miecze. Jeden na potwory, a drugi na inne potwory. Tyle, że w „Sezonie Burz” Geralt mieczy nie ma.

LITERACKI TROLL

Andrzej Sapkowski stara się chyba zapracować na tytuł największego trolla wśród pisarzy. Bywa niemiły i niecierpliwy, zdarza się że także wobec swoich fanów.  Skąpi swego błogosławieństwa fabułom gier CD Projekt RED, a do tego otwarcie przyznaje, że ten temat go nie interesuje, bo na grach to się nie zna. Twórcy gry podkreślają, że doskonale go rozumieją (co podkreślał Adam Badowski w rozmowie z Masą Kultury). Jest zgoda – Geralta i cały jego świat stworzył Sapkowski. Jak Sapkowski będzie chciał opowieść kontynuować to ma do tego prawo i na nic oglądać się nie musi.

I Sapkowski postanowił z tej możliwości skorzystać.

W styczniu 2012 r. ogłosił w Radio Gdańsk , że zamierza kontynuować przygody Wiedźmina.  Przy okazji, żeby podkreślić swój trollerski charakter, niejako mimochodem i bez ostrzeżenia streścił zwrot akcji z niewydanego jeszcze wtedy w Polsce drugiego tomu „Tańca ze Smokami” George’a R. R. Martina (czego nie mogę wybaczyć mu do dzisiaj). I od czasu tej zapowiedzi, że historię o Geralcie z Rivii zamierza opowiadać dalej  AS, jak to zwykło się pieszczotliwie pisarza nazywać, zniknął z mediów aby książkę w ciszy tworzyć.

CD Projekt RED i gracze zaciskali kciuki żeby to jednak nie była bezpośrednia kontynuacja 5-księgu wiedźmina. Inny kciuki ściskali aby było to dobre. A ci, którym Sapkowski zniszczył taniec ze smokami wbijali natomiast swoimi kciukami szpilki w uformowaną na jego podobieństwo laleczkę voodoo.

Wtem. Niespodziewanie. Na półki trafił „Sezon Burz”.

Książki, gry... Wszyscy wiemy że jest tylko jeden prawdziwy Geralt!

Książki, gry… Wszyscy wiemy że jest tylko jeden prawdziwy Geralt!

GERALT BEZ MIECZY

Czym jest „Sezon Burz”?. Wydawca w opisie książki ładnie ściemnia:

„WIEDŹMIN. SEZON BURZ to w wiedźmińskiej historii rzecz osobna, nie prapoczątek i nie kontynuacja. Jak pisze Autor: Opowieść trwa. Historia nie kończy się nigdy…”

Aha. Jasne. Wystarczy przeczytać kilka stron i wszystko jasne – prequel. Straszne słowo, którego nikt tu jasno wypowiedzieć nie chciał. A sprawa jest dosyć oczywista, jako że całość dzieje się zaraz przed wydarzeniami z pierwszego opowiadania o Geralcie, które napisał Sapkowski, czyli „Wiedźmina” (historia o strzydze i królu Folteście). W „Sezonie Burz” Geralt przybywa do portowego miasta Kerack gdzie oczywiście szybko zostaje wplątany w niezłą kabałę. Ktoś kradnie mu miecze, a samym Gerlatem mocno interesuje się piękna czarodziejka Lytta Neyd. Zaraz rusza seria wydarzeń, która rzuca Geraltem od przygody do przygody.I problem w tym, że tym naszym Wiedźminem rzuca ten sztorm całkiem nieporadnie.

Z jednej strony mamy tu wszystko. Ot „Wiedźmin” w pigułce do spożycia przed snem. Jest walka, są potwory, spiski magów, gołe czarodziejki z magicznie poprawianymi piersiami, intrygi toczące się wokół tronów, problemy społeczne, trochę humoru i przekleństw oraz światłe rady barda Jaskra. Jest też miejsce dla frywolnego krasnoluda. Jest też i on – wiedźmin Geralt chroniący ludzi przed potworami. Obojętnie czy tymi co zabijać je trzeba srebrnym mieczem, czy te drugie, na które zwykły stalowy miecz wystarczy.

Mieszanka niby to i dobra. Problem w tym, że ta książka to tylko z pozoru powieść. Tak naprawdę jest to zbiór opowiadań, które mają własną fabułę i własnych bohaterów. Problem w tym, że łączący je w całość ścieg wydaje się zbyt gruby.  Całość zyskałaby gdyby Sapkowski porzucił pozory i wzorem wcześniejszych książek wydał Sezon Burz właśnie jako zbiór opowiadań, a nie ukrywał ten fakt pod maseczką powieści. A tak brakuje silnego wątku. Kolejne przygody zaczynają się bez ładu i składu. Wszystkim rządzi deus ex machina. Raz idzie Geralt przez las i spotyka potwora. Chwile potem potrzebuje przeprawić się przez morze i akurat pierwszy statek, który spotyka ma problemy z innym potworem. Całość powoduje spory chaos.

Goła, ruda czarodziejka w książce obowiązkowo jest. Co prawda nie Triss ale nie ma co wybrzydzać.

Goła, ruda czarodziejka w książce obowiązkowo jest. Co prawda nie Triss ale nie ma co wybrzydzać.

Drugim moim problemem jest fakt, że „Sezon Burz” jest właśnie prequelem. Do tego wydanym aż 14 lat po ostatniej części wiedźmińskiego cyklu. Prequel z samego swojego założenia musi opowiadać historię mało istotną. Taką, którą autor mógł kiedyś pominąć, albo co gorsza wcale jej wcześniej nie wymyślić. Prequel w zamierzeniu ma łatać dziury w opowieści. Czasem jednak zdarza się, że wbija się klinem w dosyć spójną strukturę i rozpycha ją na boki w taki sposób aby stworzyć iluzję ciągłości. Co nie zawsze wychodzi.

„Wiedźmina” czytałem ostatnio w liceum. Nie wiem więc na ile „Sezon Burz” wdziera się w strukturę i jak delikatnie to robi. Nie zmienia to jednak podstawowego faktu – skoro „Sezon Burz” był niepotrzebny 14 lat temu, to co niby sprawia, że jest potrzebny dzisiaj? Nie dowiemy się z tej książki niczego nowego o Wiedźminie. No może oprócz tego, że kiedyś był frajerem na posyłki, którym manipulować bez problemu mogli:

  • czarodziejki,
  • magowie,
  • politycy,
  • podrzędni złodzieje.

Ale pomimo, że naiwniak, na całe szczęście ciągle to także dupek. A nawet jak opisuje go jedna z książkowych postaci –  dupek odważny.

BURZOWY BLOCKBUSTER

No dobra, bądźmy szczerzy. Chciałem po tym nowym Geralcie pojechać. I suchej nitki na nim nie zostawić. Ale nie mogę tego zrobić. Bo mimo wszystko książkę czytało mi się przyjemnie.  Okazało się, że brakowało mi Geralta. A i Sapkowski potrafi jeszcze językiem się posługiwać, a chwilami i akcję porządnie poprowadzić. Część historii z „Sezonu Burz” była po prostu dobra ( z wątkiem Lisicy na czele). I tak „Sezon Burz” połknąłem w dwa wieczory i raczej nie płakałem przy tym z bólu.

Początkowy entuzjazm minął jednak po tym jak zacząłem się zastanawiać, co ja tam właściwie przeczytałem. To trochę tak jak z letnim blockbusterem – póki oglądasz jest świetnie. Kiedy przestaniesz, odetchniesz świeżym powietrzem i odczekasz kilka dni okaże się że film, którym jeszcze wczoraj się zachwycałeś wcale dobry nie był.

I taki jest właśnie nowy wiedźmin. Potrafi wciągnąć, ale w gruncie rzeczy jest dosyć miałki. Miał być „Sezon Burz”, a dostaliśmy poranną mżawkę.

 

3na6

 

 

« DON JON – RANDKA Z WŁASNĄ DŁONIĄ ZA 10 ZDROWASIEK
200 SŁÓW O BREAKING BAD »

Categorized Under

książki Polecam

Post tags

About Michał Kowal

Ojciec założyciel. Fan popkultury, były dziennikarz. Nagrywa i montuje podcast. Uwielbia grać, czytać i oglądać filmy. Zakochany po uszy w spaghetti westernach Sergio Leone, Indianie Jones i Powrocie do Przyszłości.KONTAKT masakultury@gmail.com

» has written 217 posts

  • Kelin

    Technicznie rzecz biorąc nie jest to prequel, bo dzieje się po innych opowiadaniach znanych ze zbioru „Ostatnie Życzenie”. Należy pamiętać, że jest tam jeszcze „Głos Rozsądku”, który jest opowiadaniem klamrowym i traktuje inne opowiadania, jako retrospekcję. Więc to nie jest takie proste jakby mogło się wydawać. ;)

  • POLIP

    „Pułki”? Really? :>
    Sam sobie chciałem „Sezon” zakupić, ale chyba wydawcy są chorzy na umyśle, żądając za tę nieporażającą grubością książuszkę z marnym papierem i cieniutką okładką 45 zeta! No ja rozumiem, że literatura to w dzisiejszych czasach luksus wart każdych pieniędzy, a i za sam fakt czytania Sapa powinno się płacić dodatkowo, ale za taką kwotę to ja mogę mieć nowego, 600-stronicowego Kinga, co do którego poziomu przynajmniej jestem pewny. Dlatego uczyniłem bojkot (mam nadzieję, że o olbrzymim zasięgu) i sobie bez żalu poczekam na bibliotekę. A sądząc z recenzji, zrobiłem słusznie, bo szału jednak nima.
    + Propsy za cycki!
    Btw, co sądzić o braku komentarzy pod recenzją książki? Chyba wszyscy się wzięli za czytanie i nikt na dyskusje nie ma czasu, right?

    • No wiadomo pułki wojska i te sprawy :) Poprawione.