SERIALOWY CONSTATINE NA JAKIEGO CZEKAŁEM

Luty 27th, 20149 komentarzy

Dangerous Habits

Czekasz na serial Constantine? Ja niespecjalnie, bo prawdziwy John Constantine już tu jest.

SERIAL NA KTÓRY NIE CZEKAM

Daleko mi do hura optymizmu w związku z zapowiedzianym serialem „Constantine”. Bo i z czego tu się właściwie cieszyć? No super, będzie Constantine. Ale czy będzie tam też taki John Constantine jakiego chciałbym obaczyć? Wątpię. I wcale nie chodzi mi o to, że aktor, który ma (podobno) grać tytułową rolę mi nie pasuje. Mówiąc szczerze nie wiem nawet kim Matt Ryan jest, ale to może i dobrze. Bo mogę żyć w przekonaniu, że chociaż nie jest powszechnie znany to może chociaż aktor  zdolny i w nowym serialu rozwinie skrzydła. Wątpliwości wzbudza natomiast postać reżysera łączonego z projektem. Lubię filmy Neila Marshala („Dog Soldiers”, „Descent”) jednak nie podoba mi się jego fetysz dla wizualnego szoku. Nie jestem pewien, czy to akurat coś co chciałbym tutaj zobaczyć. Nie nastraja też optymistycznie stacja NBC, która całość produkuje. Oni radzą sobie świetnie z komediami, jeżeli chodzi o poważniejsze tematy to warto wspomnieć chociaż o „Hannibalu”. Serialem najpierw się podnieciłem, a potem porzuciłem go bez ochoty kończenia.

Koniec końców, gdyby za projekt odpowiadało HBO, AMC, Showtime lub Netflix to bym się niebezpiecznie podniecił. A tak jest mi to obojętne. W najlepszym wypadku „Supernatural” w wersji dla trochę starszego odbiorcy. Ewentualnie przerobiony na serial film z 2005 r., w którym John będzie chodził z shotgunem i masowo strzelał do potworków niczym nadnaturalna wersja Punishera.

ryan

Matt Ryan – domniemany Constantine z serialu NBC

JOHN CONSTANTINE JAKIEGO ZNAM

Jeżeli serial „Constantine” okaże się zawodem to dla mnie nie będzie on zbyt srogi. Bo ja już swojego Johna Constanine znalazłem. Fani „Hellblazera” zamiast podniecać się newsami o serialu NBC zróbcie to co ja i zacznijcie oglądać… „True Detective”. Lepszego Constantina, niż tego w wykonaniu Matthew McConaughey nie znajdziecie nigdzie.

Bo kim tak właściwie ten John Constantine dla mnie jest? To postać stworzona przez Alana Moore przy okazji komiksu „The Saga of The Swamp Thing”. Bohater tak ciekawy, że szybko doczekał się swojej własnej serii. Ja kojarzę go głównie za sprawą Neila Gaimana, Jamie Delano i Gartha Ennisa. Constantine to detektyw-okultysta potrafiący komunikować się z zaświatami. Ważne jednak jest to, że nie jest on typem rycerza na śniącym koniu mknącym na ratunek księżniczkom. Jasne, czasem zdarzy mu się zrobić coś przyzwoitego, ale przede wszystkim to niezły gnojek, egoista nie stroniący od różnych używek z alkoholem i papierosami na czele. Nie zmienia to faktu, że Constantine jest diabelnie inteligentny i przebiegły, co w połączeniu z jego bezczelnością pozwala mu wykiwać każdego demona.

W komiksach z cyklu „Helblazzer” urzekał mnie ciężki klimat noir, no i właśnie ten przeklęty dupek-oportunista John Constantine. Niektórzy na wiadomość o tym, że cierpią na nieuleczalnego raka płuc i niebawem umrą zaczynają produkować metaamfetaminę. Constantin w tych samych okolicznościach postanawia oszukać trzech lordów piekieł. A gdy mu się udaje ta sztuczka i zostaje przez nich uleczony żegna się pokazując im wyprostowanego środkowego palca. I wbrew tragicznej adaptacji tej historii z Keano Reavesem udaje mu się to bez strzelania z krzyża-shotguna.

tumblr_me4jz2KapT1qix5n3o1_500

Panu już podziękujemy

Nie wiem  kim potem się stał Constantine. Krótko po świetnym „Dangerous Habits” zrezygnowałem ze śledzenia jego przygód. Miałem wrażenie, że stają się one coraz bardziej, hmm…  „superbohaterskie”. Być może Constantine biegał i strzelał do demonów. Jednak ja nie tego oczekiwałem.

TRUE CONSTANTINE

I w tym momencie z pomocą przychodzi detektyw Rust Cohle s rewelacyjnego serialu „True Detective”. O walorach tej produkcji nie będę się rozpisywał bo krótko, celnie i zwięźle zrobił to już Szymon.  Mi w tym momencie chodzi o „młodszą” wersję Rusta. Inteligentny, uparty, nieprzystosowany do życia w społeczeństwie, z ponurą przeszłością i widzący więcej niż inni, zwykli ludzie. On nawet jest bezczelny tak jak John być powinien. Bo ta bezczelność wynika ze świadomości wartości własnej osoby. Dodajmy do tego wątek okultystyczny, albo nawet i elementy  weird fiction to już znajdziemy się bardzo blisko codzienności Constantina. Oh jakże piękna była ta scena z ptakami przy zrujnowanym kościele kończąca drugi odcinek!

Do diaska, Rust nawet wygląda tak jak Constantine wyglądać powinien. Chudy i wysoki. Ubrany w koszulę i krawat trochę na siłę, bo to ubranie leży na nim idealnie dopiero gdy jest porządnie zmiętolone a koszula wystaje niedbale ze spodni. Inteligentne spojrzenie, długa pociągła twarz i ta mina zdradzająca dystans do tego co go otacza. Twarz mówiąca – nie przejmuję się rzeczywistością. Przeszedłem swoje i teraz potrafię się zdystansować. Ale Rust jednocześnie nie potrafi uciec przed wszystkim. Ile wyraża jego twarz gdy walczy z halucynacjami starając się odseparować je od realnego świata. Jednocześnie jednak to postać dążąca do samo destrukcji. Co tu dużo gadać – mimo, że gra inną postać jest dużo lepszym Johnem Constantine niż Keano Reavse (co akurat nie wydaje się za trudne) i nie pozostawia też za wiele szans dla Mata Ryana.

Mój Constantine

Mój Constantine

Oczywiście Rust nie będzie nigdy zmagał się z piekielnymi mocami jak Constantine. A przynajmniej na to się nie zapowiada. Jednakże wątek okultystyczny będzie na stałe towarzyszył śledztwu. Zamiast demonów, ma on coś czego serialowemu Constantinowi pewnie zabraknie. Charakter. Agent Rust jest postacią wielowymiarową umieszczoną w konkretnej rzeczywistości, która na niego wpływa. Serial jest mroczny, a jednak nie mamy tutaj co chwila nowego trupa. Akcja toczy się ospale co daje czas na budowanie wiarygodnych postaci. Halucynacje Rusta i tajemnicza otoczka całości uświadomiły mi, że naprawdę chciałbym zobaczyć podobnie skonstruowany serial, w których śledztwo będzie dotyczyło spraw paranormalnych. Tak powolnie właśnie i bez fetyszu akcji. Nieśpiesznie. Tak, żeby sprawy paranormalne, chociaż wyraźne, były jednak tylko tłem dla bohatera.

I chociaż nie skreślam z miejsca serialu „Constantine”, to obawiam się, że będzie w nim odwrotnie. Te wszystkie demony (jak najbardziej przerażające!) będą tematem, a John niejakim tłem. Bohaterem nieznaczącym więcej niż ciekawi kolesie z „Lost” czy innego „Heroes”. Niby ok, pewnie znośne do oglądania ale to jednak nie ten poziom, który chciałbym dostać. Na całe szczęście dzięki „True Detective” nie będę za bardzo płakał za zmarnowaną szansą.

Ps.

A przy okazji, szanowna akademio dajta oscara Matthew McConaughey za rolę pierwszoplanową i Jaredowi Leto za drugi plan w „Dallas Buyers Club” albo się pogniewam.

« GUARDIANS OF THE GALAXY – SKAZANI NA SUKCES?
NA DWA GŁOSY 1 – HOUSE OF CARDS SEZON DRUGI »

Categorized Under

Polecam serial

Post tags

About Michał Kowal

Ojciec założyciel. Fan popkultury, były dziennikarz. Nagrywa i montuje podcast. Uwielbia grać, czytać i oglądać filmy. Zakochany po uszy w spaghetti westernach Sergio Leone, Indianie Jones i Powrocie do Przyszłości.KONTAKT masakultury@gmail.com

» has written 217 posts

  • arletka

    Świetny serial jestem świeżo po drugim odcinku z napisami pl ;)

  • luukray

    Grubo się rozwija ten TD. Gdy wydawało się że serial ma swój finał i akcja ruszyła jak kolejka górska to nagle spowolnienie akcji i dalsze „męczarnie” w lepkim jak miód powietrzu Luizjany. Przy Rayu Donovanie myślałem że postacie były dobrze „narysowane” ale przy TD to RD serial na niedzielne popołudnie do obiadu. Teraz tylko modlę się aby twórcy dotrzymali słowa i zamykali sezony po każdej serii.
    Czyli jeżeli seria druga to nowe historia nowi aktorzy (jacyś kozacy najlepiej tek jak teraz) i całkowicie nowe środowisko. I to ekstremalnie inne czyli np. japonia, europa (wschodnia?!) czy też inne stany niż trochę „zdarte” ostatnio południe. Punktem wspólnym praca prawdziwych detektywów. Coś jak nasz PidBull wódka, syf i mega prawdziwi ludzie zajmujący się łapaniem „złych ludzi”.

    • Obejrzałem 4 odcinki i jest czad. Co prawda tytuł „True detective” mi tu nie pasuje. Pitbull był świetny i naturalistyczny. Taki też był na przykład The Wire. True Detective bawi się z widzem. Bo to nie są „prawdziwi detektywi. Mamy tam elementy weird fiction, mamy Rusta, który ma praktycznie superbohaterskie moce :) A to zalane takim sosem niby-naturalizmu. Podoba mi się strasznie, ale przy Pitbullu bym tego nie stawiał. Nie chodzi mi o wartościowanie – lepszy – gorszy. To są po prostu zupełnie inne seriale.

    • luukray

      No właśnie mi tu z kolei nie pasują te moce nadprzyrodzone:) Nie będę tutaj spojlował bo ja z kolei idę na bieżąco ale chyba nie będzie tajemnicą jak powiem że Rust jest tylko zniszczonym przez doświadczenia życiowe dziwakiem a nie czarodziejem:)

      Należy pamiętać też że cały ten serial to są retrospekcje opowiadane przez różne osoby. To rozwiązanie może jeszcze namieszać sporo w całej historii.

      Z PitBullem chodziło mi bardziej że przedstawienie postaci w podobny sposób. Chleją, ćpają, kłamią, zdradzają takie typy antypatyczne z krwi i kości. Jeżeli miałbym stworzyć taką skalę prawdziwości bohaterów z seriali „nieponadprrzyrodzonych” gdzie na jednym końcu byłby np. Dexter zupełnie od czapy milutko-różowo-tatusiowato-policjanto-seryjnymorderca, w środku Ray Donovan bezwzględny ale kochający, to właśnie Rust i Martin oraz nasz rodzimy Despero to drugi jej koniec. Ten koniec chyba bardziej mi odpowiada jeżeli mowa o serialach robionych „na serio”.

      Z Wire to kolejna historia bo jest to moja dyżurna zapchajdziura którą włączam jak mam takie 45 min. czasu wolnego i jadę cały serial od zera. Co moja żona wchodzi to słyszę „znowu to oglądasz ile to jeszcze z tymi policjantami będzie” a ja jestem dopiero w połowie trzeciego sezonu.

      Co do tytułu to przyznasz że jeżeli zrealizują swój plan pokazania różnych historii z różnymi bohaterami których łączy jedynie praca detektywa to tytuł jak najbardziej adekwatny.

    • To jest świetny pomysł żeby historia i bohaterowie zmieniali się w każdym sezonie i gorąco mu kibicuje. Co do Rusta – jestem świadom, że to wizje. Ale i tak reżyser nam je pokazuje, prawda? Żeby zrobić taką ciężką atmosferę niepewności. Natomiast o mocach nadprzyrodzonych pisałem w kontekście akcji z końca czwartego odcinka. Była kozacka, świetnie zrealizowana i przyjemna jednak nijak nie mieści się ani w kontekście „prawdziwej pracy detektywa” ani w możliwościach jednego człowieka jakby dobrze on przeszkolony i pewny siebie nie był :) W „The Wire” ani w „Pitbullu” z takimi rzeczami do czynienia nie ma. Dlatego raczej Rusta i Despero w jednym szeregu bym nie stawiał. Rustowi to bliżej do Walthera White. Grunt że ogląda się dobrze.

    • luukray

      No zgoda, w większości :-) Najlepiej poczekajmy do końca sezonu i wróćmy do rozmowy bo jedną z najlepszych rzeczy w tym serialu to, to że nie wiadomo w którą stronę ostatecznie pójdzie. Podsumowując dla tych co się jeszcze z tym serialem nie zetknęli a to czytają. TO JEST POZYCJA OBOWIAZKOWA W TYM SEZONIE.

  • Konrad Wiśniewski

    Przyznam, z drobnym wstydem, że jak oglądałem film Constantine to nawet mi się podobał. Oddzielając go kompletnie od komiksu, nie jest to wybitne kino akcji, ale nawet znośne filmidło. Dopiero potem dorwałem się do komiksu i zobaczyłem jaki John Constantine naprawdę powinien być.
    Prawdziwy Constantine, poza byciem dupkiem, jest sarkastyczny, zawsze z ciętą ripostą w zanadrzu… nie zamknięty w sobie, cichy i wiecznie posępny. Constantine na wieść o nieuleczalnym raku nie robi „meh” i nie dobija się poraz n-ty do nieba „bo ja bardzo bardzo bardzo chciem”, tylko wykorzystuje wszystkie kontakty, wszelkie opcje, aż dochodzi do tej najbardziej bezczelnej, kiedy nawet on wie, że stąpa po bardzo cienkim lodzie.
    O serialu na razie niewiele wiadomo więc można jeszcze być dobrej myśli, ale sam na razie szczególnie się nim nie jaram. Za to True Detective musze niedługo obejrzeć :D. Jak tylko skończę 5 sezonowy poradnik gotowania najczystszej mety w Nowym Meksyku, 99%, a może nawet i trochę setnych po przecinku :D.

  • „Te wszystkie demony (jak najbardziej przerażające!) będą tematem, a John niejakim tłem” – niestety jest na to spora szansa :(

  • Wizzu

    No i mam co oglądać. Muchos tacos gracias! :)