Ścieżka dźwiękowa do komedii „Yes Man” już wielokrotnie uratowała świat przed moim gniewem.
„Yes Man”, to komedia z 2008 roku, którą w Polsce oglądaliśmy pod tytułem „Jestem na tak”. Jest to luźna adaptacja książki Dannego Wallace’a, który postanowił przez rok odpowiadać na wszystkie pytania „Tak”. W filmie robi to Jim Carrey, a towarzyszy mu Zooey Deschanel i Bradley Cooper. Dla każdego jest tu więc coś miłego.
Całkiem udana komedyjka, co w przypadku Carrey’a jest w ostatnich latach niespotykane ;) Obok filmu stoi jednak jego soundtrack, który jest jeszcze ciekawszy. Film to zabawna i pozytywna historyjka. Jego ścieżka dźwiękowa to już bardzo wciągający i NIESAMOWICIE pozytywny pokaz możliwości dwóch zespołów.
Po pierwsze jest tutaj kapela Eels. I to w dwóch wydaniach. W filmie ich utwory słyszymy w wersjach instrumentalnych, jako typowy podkład pod obraz. Na soundtracku słyszymy je jednak z wokalem, dzięki czemu można zarówno przypomnieć sobie ulubione fragmenty filmu, jak i ponucić wpadające w ucho kawałki.
Największą siłą Eelsów jest jednak idealne trafienie w klimat „Yes mana”. Z jakiegoś powodu ich piosenki zawsze mnie odprężają. Nawet jeśli Mark Oliver Everett śpiewa o ciężarze życia, poszukiwaniu miłości i sensu w codzienności, to robi to w taki sposób, że każda kolejna nuta wprowadza mnie w hipnotyzujące rozluźnienie.
Dziewięć kawałków Eelsów, to nie jest muzyka na imprezę. Nie próbujcie puszczać jej podczas sylwestrowej zabawy czy silnie zakrapianego spotkania ze znajomymi. Jeśli jednak macie napięty dzień, gonią Was terminy i chcecie zastrzelić wszystko co się rusza, to zamknijcie na chwilę oczy, włączcie Węgorze i pozwólcie by partytura ukoiła Wasze nerwy.
Gdy już się uspokoicie i najdzie Was ochota na coś szybszego, to na ścieżce dźwiękowej filmu znajdziecie deser. Składa się on z czterech utworów zespołu Munchausen by Proxy. Tak naprawdę jest to dziewczęca kapela Von Iva, ale w filmie pojawiła się jako Munchausen. W filmie wokalem wspierała go Zooey Deschanel, która od tamtej pory w wielu swoich produkcjach starała się dodawać kilka nut od siebie. Ot chociażby w serialu „New girl”, w którym często śpiewa i komponuje. Np. muzyczkę z czołówki.
Wróćmy jednak do występu panny Deschanel i dziewczyn z Von Iva w „Yes Manie”. Klimat ich utworów jest zupełnie inny niż w przypadku Eels. Ostre, oldskulowe dźwięki electro i dziwaczne teksty pasujące idealnie do wizerunku Deschanel.
Cztery kawałki pojawiają się w idealnym momencie soundtracku, gdy melancholia Eelsów powoli zaczyna być nużąca i potrzebujemy dawki energii. W tym wydaniu bardzo dziwacznej, ale nadal utrzymującej nas w pozytywnym nastroju.
Soundtrack filmu „Yes Man” to trzynaście utworów, które zawsze poprawiają mi humor i uspokajają. Słucham ich w samochodzie, wracając z długiej, męczącej podróży i po godzinie szesnastej, gdy przez chwilę mam ochotę zamordować cały świat. Kawałki z tej płyty uratowały ludzkość przed moim gniewem tak wiele razy, że nie pamiętam już nawet o filmie. Ale bez niego bym jej nie miał, więc drogi Yes Manie – jestem na tak!
PS
Jedyny minus tego soundtracka, to fakt, że nie znalazło się na nim miejsce dla zabawnego covera piosenki „Jumper” śpiewanego w filmie przez Carreya.