Gra inne niż wszystkie. Poznajcie Jej Historię.
MINISTERSTWO BRAKU SPOJLERÓW INFORMUJE – TEKST WOLNY OD SPOJLERÓW
Monitor jest lekko niewyraźny, analogowy. Cyfrowa rewolucja dopiero za dekadę. Dobrze, że chociaż system operacyjny to Windows 95. Zawsze mogło być gorzej. Co ja właściwie robię? Nie mam pojęcia. Na pulpicie znajduje się cyfrowe koło ratunkowe. Plik „readme.txt”. Czytam. Baza danych. Wyszukiwarka. Sprawdzam hasło „murder”. Widzę cztery nagrania z jedną kobietą. Kobieta ma różne ubrania. Nagrania musiały być zrobione w kilku sesjach. Klikam na jedno z nich. Ładna brunetka w czerwonym żakiecie opowiada coś z brytyjskim akcentem. Krótko. Dalej nic nie wiem. To tylko fragment. 15 sekund. Jestem zagubiony.
„Her Story” to gra niezależna, która premierę miała w tym miesiącu (czerwiec 2015). To opowieść bardzo nieszablonowa. Najprościej byłoby ją chyba nazwać „grą narracyjną”, ewentualnie przygodówką, albo i grą logiczną. Ale to już trochę naciągane. Zaszufladkować trudno, ale przynajmniej tytuł gry jest szczery, bo naszym celem jest odkrycie tytułowej historii. Jej historii.
Ona to ładna kobieta. Na oko trzydziestoletnia. Oglądamy fragmenty jej zeznań. Zeznań, które składała przed 20 laty. Nagrania są w jakości VHS, ale całkiem wyraźne. Nie wiemy jak kobieta się nazywa. Nie wiemy co zrobiła. Nie wiemy kim jest. Wiemy natomiast, że z jakiegoś powodu rozmawia z policją.
Opowieść układamy z drobnych fragmentów, które łączymy w głowie jak puzzle. Pomaga nam w tym policyjna wyszukiwarka. Niestety nie pozwala nam ona ułożyć fragmentów wideo chronologicznie. Możemy tylko szukać ich po interesujących nas frazach. Wpisujemy więc „murder”, „suspect” i oglądamy krótkie fragmenty wideo z przesłuchań (czasem zaledwie kilka sekund), w których pada interesująca nas fraza. Sytuacji nie ułatwia fakt, że fragmenty są z różnych sesji przesłuchań. Odbywały się one co kilka dni wraz z rozwojem sprawy, którą prowadzili policjanci w połowie lat 90.
Po chwili wyczulamy uszy na kluczowe słowa, zaczynamy łączyć fakty. Pomocą okazuje się zeszyt i długopis. Grając w „Her Story” nabazgrałem chyba z 10 stron notatek. Chcieliście poczuć się jak detektyw? No to macie szansę. Najpierw będziecie błądzić po omacku, ale potem zaczniecie działać świadomie i poszukiwać interesujących Was w danym momencie wątków.
Kolejne hasła wpisujemy jak niegdyś w przygodówkach tekstowych. Irytujące może się wydawać, że na taśmie nie ma nagranych policyjnych pytań. Nie możemy więc pytać, musimy zgadywać odpowiedzi. Jej odpowiedzi. Nie ma też niemal żadnych podpowiedzi. Jest tylko ona. Jej opowieść i my. Dlatego za każdym razem gdy trafimy na nowy trop, rozwiążemy jakąś mniejszą zagadkę (kim jest kobieta?) czujemy olbrzymią satysfakcję.
O ile mechanika jest więcej niż solidnym szkieletem to grę buduje głównie narracja prowadzona przez nią, czy raczej odgrywającą ją aktorkę Vivę Seifert. Jest to występ świetny, hipnotyzujący, pełen najróżniejszych szczegółów i drobiazgów. Bogaty w niuanse. Nie pozwalający oderwać wzroku pomimo, że przed nami jest tylko stolik, kubek z wodą, kobieta i ściana.
Wskazówki kryją się nie tylko w słowach, ale też w gestach, oszczędnych rekwizytach i w końcu jej wyglądzie. To spójna i przemyślana konstrukcja, którą ktoś rozbił na fragmenty, a my musimy ją zbudować na nowo. To dzieło stworzył Sam Barlow. Twórca gier, który zasłynął błyskotliwą grą tekstową Aisle (jeśli nie znacie to koniecznie spróbujcie bo jest za darmo, tutaj). Już „Aisle” (wydane w 1999 r.) pokazywało co interesuje Barlowa, czyli nielinearne opowiadanie historii. Autor próbował szczęścia również z grami wysokobudżetowymi ( Silent Hill: Shattered Memories), ale teraz za sprawą zbiórki społecznościowej w serwisie Indie Found wrócił do produkcji niezależnych. I bardzo dobrze.
Her story uzupełnia znakomita, chociaż równie oszczędna oprawa audiowizualna. Wszystko ma nam przypominać komputery z końca poprzedniego wieku. Jest wspomniany wcześniej system operacyjny wzorowany na Windows 95, obraz o przekątnej 4:3 i filtry nałożone na ekran imitujące odbicia światła w wypukłym monitorze. Całość podkreśla dyskretna oprawa audio. Muzyka, która podkreśla nastrój zwłaszcza w momencie gdy dojdziemy do przełomowych nagrań.
„Her Story” to gra sprytna i inteligentna. Absolutna perełka doskonała pod każdym względem. Barlow po raz kolejny po „Aisle” podporządkował mechanikę historii. Z pełnią wiary i zaufania dla swojego odbiorcy, którego traktuje jak partnera, a nie lekko skretyniałego widza. A jest to dobra historia z zagadką, twistem i emocjami. To kryminalna opowieść, która będzie Was męczyła do momentu, aż ją rozgryziecie.
W efekcie „Her Story” to niespodziewane orzeźwienie. Zarówno dla tych znużonych wysokobudżetowymi grami akcji, jak też i kolejnymi narracyjnymi „symulatorami chodzenia” pokroju „Gone Home”, czy „Zaginięcie Ethana Cartera” (jak dobre by to gry nie były!). To formuła, która pokazuje, że historię w grze można opowiedzieć na naprawdę wiele, unikatowych sposobów. Wystarczy poeksperymentować z mechaniką, a nie korzystać w kółko z tych samych, sprawdzonych rozwiązań. Barlow dał wolne avatarowi stającemu zazwyczaj między graczem a grą. Dzięki temu opowieść wciąga i to właśnie my ją rozwijamy.
Może to gra niezależna, może to tytuł niewielki. Ale w tym roku to zdecydowanie jedna z ważniejszych premier i pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika dobrych opowieści. Jeżeli znaleźliście kilkadziesiąt godzin dla Wiedźmina i Batmana to znajdziecie też kilka godzin dla niej. Nie pożałujecie.
Gra kosztuje 5 euro, znajdziecie ją na przykład tutaj – www.herstorygame.com. Grać można na pc (gog, steam, humble store) albo iOS. Ile czasu z nią spędzicie to już sprawa bardzo indywidualna. Mi zajęła około 6-7 godzin. Zdecydowanie warto.