Przed seansem wydawało mi się, że 10 nominacji do Oscarów dla „American Hustle”, to przesada. Po wizycie zrozumiałem, że to kwestia czysto matematyczna.
Batman i Lois Lane lubią robić przekręty. Dla kasy i adrenaliny. Problem w tym, że na ogonie siedzi im Rocket Raccoon, który poza ochroną galaktyki dorabia sobie w FBI. Wszystko miesza jeszcze Mystique, która jest żoną Batmana i kompletną świruską. W całym tym bajzlu próbuje się odnaleźć Hawkeye, który jest jak zwykle tak szlachetny, że nawet łapówki bierze tylko po to, by pomóc innym.
Mówiąc inaczej – to tacy „Avengersi”, tylko bez wybuchów.
Christian Bale, Amy Adams, Jennifer Lawrence, Jeremy Renner, Bradley Cooper – w takiej kolejności
Historia o łowieniu ryb spod lodu (mimo, że strzelba nie oddała strzału)
Narracja z offu. Wreszcie ktoś to ciekawie wykorzystał, a nie wepchnął na siłę by poradzić sobie z rozbudowaną ekspozycją.
18 minut ze 138 jakie trwał film.
Opowieści o łowieniu ryb spod lodu.
Instruktaż robienia profesjonalnego „zaczesu”.
Idąc na ten film do kina byłem pewien, że nie będzie wart 10 Oscarów. Nie lubię, gdy jedna produkcja zbiera tyle nominacji, bo rzadko, naprawdę BARDZO rzadko trafia się film, który zasługuje aż na tak gromkie oklaski. Problem w tym, że gdyby „American Hustle” dostał wszystkie z tych statuetek, to ciężko byłoby się do czegoś przyczepić. To kwestia czysto matematyczna.
Christian Bale zagrał nieziemsko dobrze, Amy Adams i Jennifer Lawrence znakomicie, a Bradley Cooper w porządku. Wszyscy mają nominację i nawet gdyby odjąć najsłabszego Coopera, to i tak jest sporo statuetek.
Film jest o jakieś 18 minut za długi, ale i tak jest zmontowany w taki sposób, że ogląda się go z przyjemnością.
Scenografia i kostiumy, to kategorie prawie murowane. Szczególnie peruki, których w filmie jest więcej niż prawdziwych włosów.
Oscar należy się też za scenariusz oryginalny, bo nie dość, że to dzisiaj rzadkość, to Eric Warren Singer, David O. Russell napisali coś ambitnego i nietypowego.
A nad tym wszystkim pieczę sprawował reżyser, David O. Russell, który jakimś cudem ogarnął monstrualny materiał w zwartą całość. I to bez tanich sztuczek znanych z innych filmów o przekrętach, ale budując opowieść na relacjach bohaterów i obyczajowej warstwie historii. Właśnie dlatego to jeden z najlepszych filmów ubiegłego roku.
Matematyka nie wybacza i jakby nie liczyć, wychodzi 10 nominacji. Mogłoby być 8 lub 9, gdyby się uprzeć, ale upierać się nie trzeba, bo to bardzo dobry film, z aktorami pokazującymi najostrzejsze pazury.