50 TWARZY DAREDEVILA

Kwiecień 15th, 201514 komentarzy

Daredevil

Jeśli chcecie iść do łóżka z Daredevilem, to spodziewajcie się rewelacyjnej zabawy na najwyższym poziomie i nieco niepokojącej kulminacji.

BEZSPOJLEROWE STRESZCZENIE SCENARIUSZA

Mały Matt Murdock ma wypadek. Dostaje chemikaliami po oczach. Ślepnie, ale zyskuje inne, wyostrzone zmysły. Bardzo wyostrzone. Po treningu u tajemniczego Sticka zdobywa podwaliny przyszłych umiejętności. Do dorośnięciu za dnia jest prawnikiem walczącym o maluczkich Nowego Jorku, a w nocy zmienia się w Czarną Maskę, która po liftingu w czerwień kiedyś przeistoczy się w Daredevila – ślepego superbohatera, który za pomocą echolokacji, rozpoznawania wahań temperatur i innych bajeranckich zdolności ratuje kobiety i dzieci.

WSZYSTKO NARAZ

Jeśli nie śledzicie tematu rozwoju filmowego świata Marvela, to wyjaśniam, że Daredevil jest pierwszym z pięciu nowych seriali Marvela, które realizuje Netflix. Będą to:

  • Daredevil – Charlie Cox, jako ślepy diabełek i prawnik w jednym (premiera już była).
  • A.K.A. Jessica Jones – Krysten Ritter, jako była superbohaterka po przejściach, a obecnie prywatny detektyw (premiera – 2015)
  • Luke Cage – Mike Colter, jako były skazaniec o super sile, a zarazem kolejny po Nicku Fury, Deathloku, Falconie i Warmachine czarnoskóry bohater w filmowym świecie Marvela (premiera – 2016).
  • Iron Fist – mistrz sztuk walki i władca mocy chi. Kto go zagra? Jeszcze nie wiadomo (premiera – nieznana).
  • The Defenders – jedni mówią, że to „bieda Avengersi”, inni że „Avengersi jakich nam trzeba”. Tak naprawdę będzie to po prostu 8-odcinkowy mini serial łączący wszystkich powyższych bohaterów nowych seriali w walce o maluczkich i zaniedbanych. Iron Man, Thor, Kapitan Ameryka i Hulk mogą ratować świat, ale Defendersi zajmą się ratowaniem konkretnych dzielnic ;) (premiera – nie znana, ale po wszystkich wcześniejszych serialach).

The Defenders

Netflix produkuje te seriale i dystrybuuje je w sposób znany (i lubiany) z House of Cards – wszystkie odcinki jednocześnie. Tak więc jeśli macie wolny weekend, amerykański VPN i chrapkę na dużą dawkę Daredevila, to 13 odcinków serialu możecie łyknąć naraz.

Pytanie czy warto?

CIEMNA STRONA MOCY

Serial Daredevil, to nowa jakość w świecie Marvela. Dobra czy zła, to kwestia do dyskusji, ale na pewno nowa. Drew Goddard, twórca serialu, którego możecie kojarzyć z filmu The Cabin in the woods, produkcji seriali Lost, Alias i scenariuszy np. to World War Z, Cloverfield i Buffy, postawił sobie za punkt honoru, by dodać do świata Marvela nieco więcej mroku. Nowy Jork ze świata Matta Murdocka, to paskudne miejsce pełne skorumpowanych gliniarzy i mafii mającej chętkę na dorobienie się na kontraktach odbudowy miasta po bitwie o Nowy Jork (Avengers).

Daredevil blood on the dance floor

Największym sukcesem producenta i scenarzysty „Diabełka” jest połączenie tej wizji z nieco lżejszym klimatem filmowego uniwersum Marvela oraz nie popadanie w tandetne nawiązania i sztuczki rodem z lat 90-tych.

Po pierwsze serial jest poważny, brutalny i mroczny, ale nie tak totalnie wyprany z poczucia humoru i luzu, jak np. Snyderowski Man of Steel. Goddard chce opowiedzieć historię bardziej brudną, ale nadal osadzoną w realiach znanych z kinowego Marvela. Serial jest bardziej paskudny niż „heheszkowy”, ale nie przytłacza.

Po drugie nie ma tu tandety znanej z Agentów S.H.I.E.L.D. Samolot baza, „villain” of the day, super moce i tanie nawiązania do Avengersów nie mają tutaj prawa bytu. I dobrze, bo wbrew temu co chyba uważają producenci Agentów, lata 90-te się już skończyły i pora na nieco wyższy poziom.

Phil Coulson

ZA I PRZECIW

Co jest w Daredevilu dobrego?

  • Charlie Cox jako Matt Murdock (późniejszy Daredevil) – dostatecznie zwyczajny, by go polubić i wystarczająco „wypasiony”, by podziwiać. Przeraźliwie dostaje po pysku, ciągle pada na deski, ale zawsze się z nich podnosi silniejszy. Zwykły facet… Który „widzi” w nocy i potrafi zrobić poczwórne salto przeskakując między blokami.
  • Vincent D’Onofrio jako Wilson Fisk (późniejszy Kingpin) – postać jest ciekawa, umotywowana czymś więcej niż kasą lub idiotyczną zemstą (jak u wszystkich superłotrów Marvela do tej pory), a D’Onofrio w tej roli błyszczy! Rewelacyjna kreacja godna tak paskudnej postaci.

The kingpin

  • Różne długości odcinków – Netflix ma w poważaniu sztywne standardy. Jeden odcinek ma 45 minuty, a inny prawie godzinę. Dzięki temu historia jest zwarta i całość ogląda się w zasadzie jak 13-odcinkowy film.
  • Szacunek dla widza – to nie jest najmądrzejszy serial jaki obejrzycie, ale bardzo daleko mu do najgłupszych. Twórcy starają się nie obrażać widza i pamiętają, że komiksami jarają się już dorośli ludzie, a nie tylko gimba.
  • Mrok, humor, krew, śmiech, łzy i whiskey – serial jest mroczny, ale nie pozbawiony humoru. Krew i tkanka mózgowa leją się hektolitrami, ale bohaterowie też się śmieją. Deborah Ann Woll (ruda, wieczna dziewicza z True Blood) jak zwykle płacze w co drugiej scenie (więcej ryczy chyba tylko Claire Danes w Homeland), ale potem pije z chłopakami Whisky i wszystko jest ok.
  • Postaci poboczne – aktorzy tacy jak Rosario Dawson, Matt Gerald (poznajecie postać Melvina Pottera?), Scott Glenn czy Bob Gunton mogli być tańsi i słabsi. Ale nie są i budują wiarygodne tło.

The Stick

 

Co jest w Daredevilu złego?

  • Zakończenie – o czym za chwilę.
  • Niektóre reakcje bohaterów (szczególnie Matta i Wilsona) – raz na jakiś czas tracą głowę w sposób zupełnie dziecinny.
  • Ślepota Murdocka – rozumiem, że Daredevil ma super zdolności, ale jeśli niewidomy bohater zachowuje się w większości scen jakby widział tak samo jak my, to po co w ogóle jest ta cecha? Matt jest za mało ślepy jak na ślepca. Oprócz biernego „patrzenia się” w jeden punkt, zupełnie nie czuć tej cechy postaci.
  • Reżyseria dźwięku – spodziewałem się czegoś dużo ciekawszego w serialu o tym bohaterze. W sferze dźwiękowej jest niestety nudno.
  • Wątek religijny Matta – fajnie, że się pojawił, ale dylematy religijne głównego bohatera są mniej więcej tak subtelne, jak kopniak w tyłek kaloszem.

PROBLEM SEKSUALNE DAREDEVILA

Jeśli serialowego Daredevila porównać do zabaw łóżkowych, to nie ma on problemów z podnieceniem, techniką czy umiejętnością sprawiania przyjemności. Na wszystkich tych polach radzi sobie znakomicie i po każdej randce miałem ochotę na więcej.

To co mnie zaniepokoiło, to kulminacja.

Serial Daredevil to rewelacyjne 12 i 3/4 odcinka oraz 1/4 zakończenia, które może zepsuć wszystko. Pierwszy sezon łyknąłem jednym haustem i ani razu nie zacząłem się krztusić. Problem pojawił się na samym końcu. W momencie gdy Matt Murdock zmienia się w Daredevila, a Wilson Fisk w Kingpina, pojawia się również sztampa i tandeta. Nagle okazuje się, że wielowymiarowy czarny charakter w przyszłości będzie napędzany tylko zemstą (Marvel – serio, znowu?). Z kolei rodzący się w bólach, niepewny swojej roli bohater zmienia w standardowego „kostiumowca” znanego z innych produkcji Marvela. Sztampa zalewa nawet postaci poboczne, które nagle czują miętę nie do tej osoby, do której powinny, bez mrugnięcia okiem zmieniają w łotrów albo po prostu giną :)

Mogę się mylić. Możliwe, że w Defenders i kolejnych sezonach Daredevila (jeśli takie powstaną) twórcy utrzymają wysoki poziom i nie wejdą w tandetne klimaty znane z innych seriali i filmów wielkiego M. Mam taką nadzieję. Obecnie niestety ostatnie 15 minut, ostatniego odcinka pierwszego sezonu sprawiły, że z łóżka wychodzę zaspokojony, ale i pełen obaw o przyszłość.

Będę się spotykał dalej z panem Murdockiem i Wam polecam to samo. Mimo wszystko jest znakomity.  Jednak od teraz podejdę do niego już nieco mniej optymistycznie.

« SZYBCY I WŚCIEKLE ŹLI 7
MASA KULTURY 83 – MAJOWY GRATIS REWOLUCJE »

Categorized Under

Polecam serial

Post tags

About Szymon Adamus

» has written 118 posts

  • Vespera Verril

    Jestem w trakcie serialu (10 odcinek aktualnie) i jak na razie podoba mi się. Czołówka świetna, a muzykę z niej mam ochotę ustawic na dzwonek. Jeśli końcówka naprawdę odstaje jakością od całości serialu to szkoda, ale to ocenię dopiero po obejrzeniu całości.

  • SajFaj

    Skończyłem serial i powiem: łoł! Prawie wszystko co napisał Szymon się zgadza. Wątek religijny to dla mnie nie był wątek religijny tylko gadu-gadu z rozgarniętym księdzem. Ja tam dylematów typu „bić po ryju czy nie bić” nie widziałem bo to jest jasne że bić, raczej dostrzegłem samotność bohatera i jego chęć pogadania z kimś o tym szajsie. Końcówka rzeczywiście nie pasuje jakoś za bardzo, jeśli już ciągneli serial w tak „inny od innych” sposób to powinni zakończyć w podobnym zaskakująco przewidywalnym tonie serialu a nie w stylu „znowu to samo, szkoda…”. Moja wizja kolejnego sezonu to: Fisk dostaje przypadkową kosę w pierdlu już w pierwszym odcinku a jego kobieta zostaje kingpinem, a co tam.

    • On nie był u księdza z dylematem „bić czy nie” tylko „zabić czy nie”.

      Fiska nie zabiją. Nie ma na to najmniejszych szans. Marvel ma za małe jaja. Nawet Mandaryna już „wskrzesili” w komiksowej formie, mimo ciekawej zagrywki w Iron Man 3.

  • POLIP

    Ja powiem szczerze, że serial mnie rozpuścił i w jego świetle dość trudno mi przełknąć np. tańcowanie-walki w Arrow i inne głupotki. Końcówka też mi jakoś nie przeszkadza: owszem, z Fiska w końcu wychodzi Główny Zły, ale przez cały sezon fantastycznie zbudowano go jako gościa mającego poważne problemy z głową. A przy okazji dał solidne podstawy pod rozbudowanie postaci Vanessy. Początkowe wdzianko Śmiałka było fantastyczne i mega realistyczne, tak właśnie ubierałby się pewnie gość biegający po ciemnych zaułkach i tłukący zbirów po pyskach, ale nadchodzące wydarzenia: team-up z Defendersami i możliwy udział w Avengers: Infinity War oraz presja społeczeństwa wymagały upgrade’u stroju, zresztą jakoś tam umotywowanego. Pod względem realizacji jestem Daredevilem zachwycony. Walki (scena w korytarzu z drugiego odcinka!), starcie z czerownym ninją, finałowa bijatyka; subtelne osadzenie wydarzeń w świecie Avengers bez walenia po gałach „odniesieniami”, interesujące easter-eggi (choćby pełny cudów warsztat pana Pottera), nawet intro jest fantastyczne. Chcę więcej. I dostanę, bo już zapowiedziano drugi sezon na 2016 rok. Czeka nas wiele dobroci od Netflixa i proszę mnie rozpuszczać jeszcze bardziej, o.

  • Pablo01

    Powiem szczerze, że mi się serial podoba. Wiadomo, jak to ostatnio seriale: ma dramat, ma komedie, ma romans itd. Ale tutaj jest to trochę wyważone, romans nie jest jakiś taki denerwujący ( „Arrow” czemuś ty mi to uczynił). I jakoś szczerze wolę sceny z Mattem Murdockiem, niż Gościem w czarnej masce (mimo mordobicia i akcji). Jedyny zgrzyt, jaki miałem: w tym serialu pojawiają się aktorki z „True Blood”, które strasznie mnie irytowały. Szczęśliwie jedna nie wypowiedziała jeszcze żadnej kwestii.

    • Deborah Ann Woll jest supcio, tylko za duży ryczy :) A kto jeszcze z True Blood był?

    • Pablo01

      Żonę tego dziennikarza nie gra ta sama aktorka, co matkę Tary w „True Blood”? Dlatego się cieszę, że nie miała jeszcze żadnej kwestii.

    • Nie, to inna aktorka.

    • Pablo01

      Uff…

    • Pablo01

      Jak czytałem tekst pierwszy raz byłem gdzieś przy 5 odcinku, ale teraz już zakończyłem sezon i… W sumie to muszę się zgodzić co do dźwięku w serialu. Powiedzmy, że jak na serial o niewidomym dźwięk gra bardzo małą rolę. Poza biciem serca w sumie nic tam nie ma. No może dwie piosenki w tle fajnie pasują do sytuacji. Nie jest tragicznie źle, ale mogło być lepiej. Znacznie lepiej.

      Końcówka (w sumie ostatnie 30 minut) wszystko się za szybko dzieje. Do tej pory serial sunie płynnie, a tu zaczyna pędzić na złamanie karku.

      A z dobrych rzeczy:
      – Stick- no może jeden wątek jest nudny

      – nawiązania do Universum Marvela- głównie Avengers, ale nie są to jakieś chamskie nawiązania, raczej takie delikatne,
      – cameo Stana Lee- czasem nie znoszę jego cameo w filmach, bo mam ich dość i są wręcz nachalne i wymuszone,
      – mnóstwo wątków nie wyjaśnionych (z Black Sky na czele) i masz takie uczucie- tam jest coś więcej.

  • KyTh4

    Nigdy komentarzy na Masie Kultury nie pisałem, ale tak zachęcacie cały czas to pomyślałem że co mi tam ;). Po przeczytani opinii o agentach S.H.I.E.L.D. w recenzji doszedłem do wniosku, że mam zupełnie odmienny gust filmowy. Dla mnie kino „superbohaterskie” nie może być zbyt poważne. Szymonie, napisałeś, że to nie lata dziewięćdziesiąte, ale przecież te filmy i seriale bazowane są na komiksach które, przynajmniej w moim odczuciu, często miały taki styl i klimat. Dlatego własnie „Daredevil” jakoś zupełnie mnie nie wciągnął. Obejrzałem na razie dwa odcinki i to czego mi brakowało to właśnie tej tandety w postaci samolotu bazy i nawiązań do Avengersów. Pewnie jeszcze do niego wrócę i może nawet zmienię zdanie, ale na razie nie czułem się jakbym oglądał serial o superbohaterze. Zanim to się jednak stanie muszę skończyć opowiadający o powojennych przygodach ukochanej Kapitana Ameryki „Agent Carter” z którego w przeciwieństwie do „Daredevila” jestem dość zadowolony.

    • Nie mówię, że dla tego nie ma miejsca. Ja też oglądam nadal Agentów i podoba mi się to, jak uzupełniają świat i budują podstawy pod Avengers 2 i Inhumans.

      Mam też ogromny sentyment do starych, głupich seriali i filmów (w najnowszym podcaście to słychać – http://masakultury.pl/masa-kultury-82-akcja-dziobak-oko-saurona/).

      Niemniej seriale „nowej fali”, takie jak Sopranos, True Detective, Game of Thrones, Homeland czy nawet sitcomowe Modern Family sprawiły, że to co kiedyś było akceptowalne, bo było standardem, dzisiaj trąci myszką i tandetą. Nie mówię żeby w ogóle nie robić takich seriali, ale ja jednak bardziej cenię coś nieco ambitniejszego. Tym bardziej, że w Daredevil mamy idealną mieszankę mroku z humorem.

      Agentka Carter jest super, ale Marvel znowu spieprzył samą końcówkę. Silna, niezależna kobieta zmienia się w niej w babę ryczącą po facecie. No ale Hayley Atwell zawsze na propsie :)

    • KyTh4

      Z jednej strony tak, ale z drugiej strony jakby w ogóle się tym nie przejęła tylko była w stu procentach oddana misji to wyszłaby troche mało ludzko. Bardziej jak jakiś cyborg ;). Szczególnie, że już przedtem przy okazji wspomnień o Kapitanie Ameryce stawała się dużo bardziej emocjonalna. Ale zgadzam się Hayley Atwell jest super.

    • Spoko, spoko, niech się przejmuje. Miłość jej życia itd. Ale sceny jej mazania się po Kapciu totalnie nie pasują do całej postaci. Jakby jakiś scenarzysta chciał powiedzieć: Tak, to silna kobieta… Ale pamiętajcie, że TYLKO kobieta! Bitches are crazy! :)