Gaz do dechy i wyłączamy szare komórki!
Tytuł oryginalny: Furious 7 (tytuł polski: Szybcy i wściekle źli 7)
Gatunek: spalinowy
Reżyserował: kolega o idealnym nazwisku do tego filmu – Wan. Wcześniej ostrzył Piły i robił horrory.
Za występy pensję pobrali: Groot, RIP Paul, Jason „Madafaka” Statham!, wiecznie żywa Michelle, wiecznie nudny Tyrese, najtwardszy Kamień w Hollywood. Występy gościnne: Snake Plissken, Wonder Woman i Bard
W skrócie: samochody jednak latają
Scenariusza? BUAHAHAHAHAHAHAH! Dobre.
Problemem tego filmu nie jest scenariusz. Jeśli przy siódmej części serii ktoś jeszcze nie zorientował się, że te filmy są bezdennie głupie, to sam jest sobie winien.
Problemem tego filmu nie jest obsada czy gra aktorska. Repertuar gwiazd jest imponujący, a że połowa z nich nie umie wykrzesać z siebie wiarygodnych emocji, to trudno. Nawet lepiej, bo każdy drewniany, wymruczany, kosmicznie tandetny tekst Vina Diesela jest przez swoją głupotę tak zabawny, że można paść na kinową glebę ze śmiechu. To jest tak złe, że aż dobre. Poniżej jeden z autentycznych przykładów z filmu, tylko w ciekawszych ujęciach ;)
Problemem tego filmu jest czas i realizacja. Po pierwsze Szybcy i wściekle źli 7 jest za długie. 137 minut totalnie idiotycznych i przerysowanie spektakularnych akcji męczy. Tym bardziej, że po pierwszych 20 minutach bardzo fajnego początku, gdzie zostają spięte wątki i bohaterowie wielu poprzednich części, akcja praktycznie nie ustaje.
Po drugie chodzi o realizację. Są reżyserzy, którzy umieją wykorzystać prawdziwe sceny kaskaderskie i efekty. Gdy w Mrocznym Rycerzu eksploduje budynek – wiemy, że to był prawdziwy budynek. Nie każdy to jednak potrafi. Np. taki McG w Terminator Salvation sfilmował bardzo duży model walącego się budynku, a w Aniołkach Charliego zrzucił z mostu autentyczny bolid Formuły 1. Tylko co z tego, skoro po montażu i obróbce wyglądało to jak CGI?
James Wan, reżyser Furious 7, ma ten sam problem. Koleżka naprawdę zrzucił kilka samochodów z samolotu, zepchnął je z góry, przewrócił autobus i kazał kaskaderom ścigać się ulicami miasta. Tylko że w filmie, jest to okraszone taką ilością wodotrysków, dodatkowych ujęć w green boksie i bliskich kadrów, że ciągle coś wygląda sztucznie. Jak na ironię ten film najlepiej prezentuje się na materiałach z planu.
Powiązany z tym problem, to zdjęcia i montaż. W scenie odbijania autobusu, jednej z pierwszych, naprawdę spektakularnych w filmie, ujęcia są tak bliskie, a montaż tak szybki, że o tym co się właśnie wydarzyło domyślamy się po chwili. W czasie trwania danej sceny akcji nie jesteśmy w sanie nadążyć za wizualna kakofonią.
Co jest smutne tym bardziej, że są w tym filmie ludzie, których wystarczy postawić przed w miarę spokojną kamerą na dwie minuty i zaprezentują nam teatr akcji. Jason Statham, Tony Jaa i Ronda Rousey to są osoby, które potrafią ze swoimi ciałami zrobić takie rzeczy, jakie zobaczycie tylko na lekcjach pilatesa. Niestety w większości scen tego filmu się marnują, bo ich umiejętności przerywa montaż i praca kamery nastawiona na podkręcenie akcji. A np. Raid robił to w taki sposób i raczej nie słyszałem, by komuś się to nie podobało.
Czy Furious 7 jest filmem dobrym? Jasne, że nie! To idiotyczna naparzanka ze scenariuszem napisanym przez ośmiolatka, której celem jest pokazanie wybuchów, efektów, półnagich panienek i prężących muskuły facetów. No i oczywiście jeszcze samochodów.
Czy mimo wymienionych wad bawiłem się dobrze? Nie, bawiłem się świetnie! Dawno nie uśmiałem się tak w kinie. Chyba nie do końca o to chodziło twórcom, ale trudno :)
Jeśli znacie tę serię i lubicie – będziecie zachwyceni.
Jeśli znacie i nie znosicie – padniecie z żalu.
Jeśli nie znacie, ale umiecie podejść do bezdennie głupiego filmu akcji z dystansem i śmiać się wtedy, gdy reżyser chciał byście czuli inne emocje – to polecam.
Oceny końcowej tym razem nie będzie, bo musiałbym wystawić zarówno najniższą, jak i najwyższą. Wszystko zależy od nastawienia.