MASA TWARDZIELI!

Marzec 14th, 201729 komentarzy

„Twardym trzeba być, a nie mientkim!”

Kiedyś to byli twardziele! Jak skała. JAK TYTAN! Dzisiaj same mięczaki. A może znajdzie się chociaż jeden prawdziwy, nowy twardziel?

Sprawdzamy to, a przy okazji rozmawiamy jeszcze o:

  • Alien: Covenant i tym czy Ridley Scott zwariował?
  • LEGO Batman czyli Iron Man Lamus!
  • The Edge of Seventeen, w którym Hailee Steinfeld dała popis!
  • Don’t Breath, czyli home invasion horror w nieco innej odsłonie.
  • Na koniec Michał opowiada jeszcze trochę o Total War: Warhammer

Tematem numeru są jednak twardziele! Na zachętę TOP 5 najbardziej epickich śmierci filmowych twardzieli!

A cały odcineczek macie poniżej w wersji wideo i audio. Smacznego!

 

POBIERZ MASĘ TWARDZIELI

 

Zapraszamy na naszą wypasioną Grupę na FB!

 

PS Więcej o Don’t Breathe mówi przyjaciel Masy Michał „Jerry” Rakowicz w Konglomeracie Podcastowym.

 

 

W tle podcastu użyto muzyki ROYALTY FREE MUSIC by BENSOUND Archiwum podcastów znajdziecie tutaj.

Zapraszamy, do subskrybowania nas na iTunes.

« MASA KULTURY EKSTRA – LOGAN: DOM ZŁY
MASA KULTURY 1997 »

Categorized Under

podcast

Post tags

About Szymon Adamus

» has written 118 posts

  • Konan064

    Siema, siema!

    1. Sylvek > Arnie. Zawsze.
    2. Gry LEGO… zieeew… ;p
    3. TW: Warhammer <—- grać. Jest czad, serio. GRAĆ!
    4. Ridley jeszcze was zaskoczy! (niekoniecznie pozytywnie, lol) :D
    5. Ponadto, Van Damme jest debeściak ;p

    • Van Damme fajnie nabrał dystansu do swojej kariery po latach. W sumie musiał, bo albo to, albo ciągłe granie w filmach klasy „ż”, ale tak czy siak :)

      A gry LEGO są zajebiste! Tylko zagraj z kimś.

    • Konan064

      Nie są. Grałem. :P
      Van Damme nic nie musi. Van Damme uważa, że warto. Jak każdy twardziel :D
      Bardziej serio, te jego filmy (np. cyborg, bloodsport) nierzadko były lepszy niż taki collateral damage, jednak jego zaszufladkowano jako aktora do niewymagających umysłowo akcyjniaków; a takiego Arniego wrzucono tu i ówdzie np. Junior czy Total Recall. No i o, i cześć, i masz jak jest ;p

    • Trochę upraszczasz. Arnold nigdy nie wybił się w pełni z wizerunku aktora akcji. Próbował komedii, poważniejszych ról, ale to się nigdy nie sprzedawało. Tylko, że on zarobił tyle siana i tak mądrze poprowadził swoim życiem, że nigdy nie dał o sobie zapomnieć i coraz to kolejny budował swoją legendę. Nawet jeśli jego filmy były coraz gorsze.

      Van Damme niestety nie podjął kroku robienia czegoś więcej, z czasem był coraz mniej ciekawy, starszy, pojawili się inni no i sam siebie skazał na „straight to VHS” :( Później kilka razy próbował (np. JCVD), ale było już za późno.

      Dopiero teraz, za sprawą social media i nowych mediów odbił się i np. jego serial na Amazonie zapowiada się całkiem ciekawie. Mocno autoironicznie.

    • Gregory Kalemba

      Van Damme jest w drugiej lidze razem z Seagal’em. Lubiłem jego filmy w dzieciństwie, ale szybko straciły swój urok. Jakby nie umiał kopać z półobrotu, to nie byłoby żadnego jego filmu. Pamiętasz w ogóle one-linery Van Damme’a? No właśnie, nic po sobie nie zostawił. Był sztywniakiem. Jedyne co pamiętam to te jego „uuuooooh” jak wykonywał swój półobrót w zwolnionym tempie. Nawet jego karate przy Seagalu czy Jackie Chanie wyglądały słabo. ;)

    • Konan064

      :D Pamiętam kilka filmów z nim ;p Żadnych one-linerów to nie pamiętam bez podziału na aktorów, jedynce co mi przychodzi na myśl to „I’ll be back” – które przypomniał
      mi niedawno Doom. I w zasadzie to wszystko ;p
      Jakoś zawsze wolałem JCvD niż innych super-herosów. Stallone, potem JCvD. Stevena też lubiłem, Arniego w sumie nie bardzo.

  • POLIP

    Na szybkości, bo zalatany jestem.
    1. Dziękuję za umilenie lotu, dzięki Wam zleciał mi (zleciał!!!) szybciutko i przyjemnie.
    2. Przy wytrzepywaniu Alienów z butów śmiechłem tak, że aż trochę wstyd. :]
    3. Czemu nie pojawił się Jason Statham przy współczesnych twardzielach? Wiadomo, że młodzieniaszkiem już nie jest, ale aktorsko jakby minimalnie lepiej od Vina, a i bije się znakomicie. Zawsze mi tak trochę stylem pasował do VHS-ów; zazwyczaj te jego filmy są „takie se”, czasem zagra coś lepszego, ale i tak generalnie ogląda się go spoko.
    Pozdro!

    • POLIP

      Widzę, że już wspomniano o braku Dżejsona, żeby nie było, że nie czytam komentarzy (bo nie przeczytałem przed napisaniem swojego). Sorka, c’nie?

    • Zostaje Ci wybaczone :)

  • Gregory Kalemba

    #TeamSchwarzenegger – bo filmy S-F, Fantasy. Bo Conan, Terminator, Commando, Predator, Pamięć Absolutna, Prawdziwe Kłamstwa. Stallone jedynie w dramacie wygrywa z Arnoldem.

    Jako fan sagi Obcych, nie mogę zrozumieć komentarzy typu „Ridley może robić sobie nowych obcych jak chce, bo ich stworzył”. Bullshit. Scenariusz do Obcego pojawił się już w 1975 roku i pomysłodawcą był Dan O’Bannon. Według O’Bannona koncepcja filmu była już gotowa w 85%, zanim znaleźli reżysera. Ridley miał na tacy scenariusz, historię, koncepty Giger’a i Cobb’a. Bez doświadczonych producentów i scenarzystów Ridley by nie zaistniał w filmach S-F. Nawet pomysł by kobieta była głównym protagonistą nie jest do końca jego jak to opisują w wikipedii. Mimo wszystko pójdę do kina :).

    • Pamiętaj że będzie więcej obcych!

    • Gregory Kalemba

      Tego się obawiam. Tylko jeden człowiek mógłby ogarnąć taką ilość obcych …James Cameron.
      Taką ciekawostkę dodam. James stworzył scenariusz do Aliens jeszcze przed Terminatorem. Dzięki sukcesowi T1 otrzymał stołek reżyserski do Aliens. Druga część sagi to w 100% wizja Camerona, nikt nie miał prawa mu się wtrącać i ekipa z pierwszego filmu była zazdrosna o to (Ridley ich słuchał ;p). Nawet wygląd królowej był jego pomysłem, a Giger go pochwalił.

    • Ciekawostek ciąg dalszy :D

      Cameron pisał scenariusz do Aliens w ekspresowym tempie, a co jeszcze bardziej imponujące robił to pisząc w tym samym czasie scenariusz do Rambo II. Obydwa filmy są znakomite.

      Cameron wspomina produkcję Aliens dość traumatycznie, bo produkcja miała miejsce w Wielkiej Brytanii, gdzie jakoś nikt nie był przyzwyczajony do Hollywoodzkiego grindu i ekipa po prostu kończyła pracę o ustalonej godzinie i szła do domu. A on musiał cisnąć, bo kasy było mało.

    • Gregory Kalemba

      W Anglii chcieli pić herbatę, a Cameron chciał pracować. W dodatku Cameron godząc się na realizację Aliens, musiał zrobić dla Fox dwa filmy. The Abyss i True Lies. Aż szkoda, że Cameron nie został zmuszony do więcej filmów ;). Teraz tylko ocean i avatary aż do emerytury :(.

    • No to jest jedna z największych strat dla kina SF :( Znaczy spoko, Avatary mogą być niezłe, a technologicznie (jestem tego pewien) będą kolejnym krokiem w rozwoju kina. Ale kuuuurna! On nie ma na koncie złych filmów. Prawie same wybitne. A teraz tylko te smerfy będzie robił :(

      Pozytywny spin – być może za 20 lat okaże się, że 5 części Avatara to będzie drugi po Star Wars ewenement na skalę historii kina. Bądź co bądź przy jego szmalu i wpływach to może być kinowa, wysokobudżetowa epopeja SF stworzona wedle myśli jednego człowieka. Oby tylko nie skończył jak Lucas ;)

    • Gregory Kalemba

      Wszystko możliwe, bo z wiekiem raczej ciężko utrzymać wysoki poziom. Dobrym tego przykładem jest właśnie Lucas.
      Trudno mi sobie wyobrazić czym Cameron zaintryguje widza aż na 5 części (sic!). Pandora to przecież ciągła dżungla, a tubylcy to prymitywny lud. W dodatku wszystko aż za bardzo kolorowe. Zobaczymy czy tym razem też odniesie sukces. Dla mnie to strata czasu i lepiej jakby zajął się nowymi projektami, ale kibicuję mu by nie stracił weny :).

    • Cameron jest o lata świetlne lepszym reżyserem i scenarzystą niż Lucas, więc nie bałbym się o pomysły czy ich realizację. Raczej o zmęczenie widza materiałem.

      Co on może np. zrobić?
      Avatar 1 – wiadomo
      Avatar 2 – budowanie kolonii i stosunków z innymi plemionami
      Avatar 3 – wizyta w oceanie (bo na pewno to zrobi!), wojna między plemionami, a na końcu twist i wracają ludzie z Ziemi
      Avatar 4 – plemiona Na’Vi muszą się zjednoczyć, walczyć z ludzikami, ale dostają wpieprz.
      Avatar 5 – Jake mobilizuje kogo się da, porywa statki i leci na Ziemię, JEB z laserowej dzidy, ludzkość do parteru, planeta rozpieprzona, a ocalałe statki lecą na Pandorę gdzie muszą, chcąc nie chcąc, zacząć koegzystencję z Na’Vi wedle ich reguł.

      :)

    • Gregory Kalemba

      Heh :). Prawie jak Planeta Małp, Jake jak Caesar, ale bardziej ambitnie. Nieźle jak na byłego jarhead’a :D.

    • Konan064

      Heh, miałem to samo skojarzenie ;p

    • Legenda głosi, że pomysł na Avatar zrodził się w nim jeszcze za dzieciaka więc cud, że tam wróżek nie ma… jeszcze ;)

      A co do poziomu samego filmu to owszem – jest średniakiem. Ale on podbił świat technologią. To był atak ze wszystkich możliwych stron. Nowa jakość w CGI, rewolucja 3D, Blu-ray… Cameron zrobił to, co od lat robi najlepiej – połączył prostą, ale nie prostacką historię z wyrazistym przesłaniem i ostro zarysowanymi, archetypowymi postaciami ze znaną i zupełnie nową technologią. Po pierwszych 100 milionach widzów poszło już samo ;)

    • Konan064

      Avatar był w porządku, takie tam 7/10 wedle dzisiejszych standardów oceniania. Piękny wizualnie, głupawy hollywoodzko. Wciąż niedowierzam, że będą jeszcze (prawie) na pewno trzy (!) części. Po co? No chyba, że faktycznie mają chęć zrobić z tego porządny film w rozumieniu fabularno-aktorskim (ee. nie.).

      P.S. Na’Vi ;p Zawsze mnie zastanawiało jaką rozkminę musiał mieć Cameron… To musiało iść jakoś tak: „Jak tu przerobić ‚native’ by brzmiało tak mega pro….Hmm…” :D

    • Konan064

      Oby! Obcy są tak super :P

    • Wiesz, Scottowi nie można też odebrać Blade Runnera. Te dwa filmy są absolutną klasyką i wzorami SF pod wieloma względami, a jednak szczególnie w tamtych czasach reżyser miał nadal dużo do gadania :)

      Ale rozumiem o co Ci chodzi. Samych filmów z Alienami było więcej niż jeden, twórców dużo więcej i Scott nie jest jedynym, który ma prawo tu coś powiedzieć… Teoretycznie.

    • Gregory Kalemba

      Cenię Ridleya za Aliena, bo wszystko świetnie połączył oraz za Blade Runnera (którego też uwielbiam) i kilka innych filmów. Cieszę się, że Scott pojawił się w hollywood i zapisał się w historii kina. Dlatego to też dobrze świadczy o producentach, którzy szukali wtedy kogoś mniej znanego, ale potrafiącego wprowadzić Aliena na tory filmu klasy A.
      Ridley jest jednym z niewielu, którzy pamiętają produkcję Obcego. Rozumiem, że po śmierci O’Bannona, może uważać się za „ojca” serii, ale musi dać szansę wylecieć swojemu „dziecku” z gniazda.

    • Ja tam go na siłę nie bronię, ale wiesz… ta ptaszyna latała poza gniazdem Scotta już 38 lat :)

  • michax

    Zapomnieliście wspomnieć o Jasonie Stathamie, który jest całkiem dobrym aktorem, charyzmatycznym co mógłby grać w lepszych filmach, a kręci głównie sensacyjniaki klasy B. Aktor wypada świetnie w scenach bójek/akcji. No chyba że z powodu wieku zapomnieliście o nim, ale jak sprawdziłem to jeszcze nie ma 50 lat:-)

    Jest jeszcze taki aktor jak Scott Adkins, który gdyby urodził się kilkadziesiąt lat wcześniej byłby tak popularny za ery VHS jak np. Van Damme, Seagal. Ma swoją niszę filmów B i C klasy, ale nawet wśród tych produkcji znajdzie się kilka dobrych filmów czyli takich co da się oglądać jak na filmy klasy B np. Ninja: Shadow of a Tear (tak na marginesie nie trzeba oglądać części 1 która jest tragiczna), pamiętam że pojawił sie też w którejś z części Uniwersalnego Żołnierza. Facet świetnie wypada w scenach mordobić co zasługą jest tego, że ma czarny pas w wushu, taekwondo, kick-boxingu, judo i jiu-jitsu. Czasami pojawia się w blockbusterach jak np. w Doktor Strange ostatnio (grał członka ekipy Mikkelsena), ale głównie gra epizody niestety. Tutaj niektóre z jego walk z filmów można obejrzeć:

    • Kurde, ale wtopa!
      Zapomniałem o Stathamie!

      On bardzo słabo wybiera role i na jeden udany film ma 5-6 strasznych przeciętniaków lub wręcz crapiszczy. Ale w odróżnieniu od innych nadal utrzymuej status mega gwiazdy i trzyma poziom.

      No i rzeczywiście jest uber twardzielem!

    • Piotr_W

      To są dokładnie dwie osoby, o których pomyślałem słuchając – Statham i Adkins. Przede wszystkim Statham. Ostatni Mechanik to film właśnie w stylu lat 80/90-tych. Trzy krótkie historie pokazujące co potrafi bohater.

    • Ze Stathamem jest niestety ten sam problem co z Rockiem – on nie ma tych dwóch, super ról. W sumie tylko Transporter, ale to jest bardzo gówniana seria :( Wszystko inne z jego filmów akcji się strasznie rozmywa. A szkoda, bo gość jest rewelacyjny!

      A! No i jeszcze Crank, ale nie każdy lubi (ja akurat uwielbiam :D)