Po tylu superbohaterskich filmach wydaje się, że nic nie jest już w stanie nas zaskoczyć. Marvelowi się udało. I to nie tak jak sądziłem.
Kapitan Ameryka nie ma lekkiego życia. Wygląda jak trzydrzwiowa szafa i biega szybciej niż Usain Bolt, ale cała reszta to bieda. Starzy kumple nie żyją, laska sprzed wojny jest stara i pomarszczona, a on ma 70 lat zaległości w pop kulturze.
Jedyne co może mu poprawić humor, to ratowanie świata. Znowu.
Strzelaniny w stylu Gorączki
Dr. Armin Zola
Naprawdę wzruszająca scena w szpitalu czy domu starców
Ratowanie świata i 20 mln zagrożonych osób
Hydra
Fryzura Scarlett
Brak reszty Avengersów. Albo chociaż Iron Mana
Polskie napisy. Tylu literówek, nie widziałem od czasu mojego wypracowania maturalnego. Chyba już lepiej byłoby iść na wersję z dubbingiem.
Dom starców/szpital
Scena ataku na samochód Nicka Fury
Strzelanina na moście
WERDYKT
Nowe przygody Kapitana prawiczka zaskakują, ale nie tak jak sądziłem. Myślałem, że będzie to idealny film do maratonu słabego kina. Szczególnie w wersji z dubbingiem. Okazało się jednak, że Marvel nie boi się eksperymentować z formą i chce próbować nowych rzeczy. Być może dlatego, że filmy takie jak Strażnicy Galaktyki czy Człowiek Mrówka zapowiadają coś kompletnie od czapy. Może Marvel chce nas przyzwyczaić, że jego filmy, to nie zawsze to samo. Zaskakujące jest to, że w przypadku Zimowego żołnierza tym „czymś” jest kino szpiegowskie, poważniejsza fabuła i więcej strzelania w stylu Gorączki niż Avengersów.
Jak na ironię problem z tym filmem polega na tym, że jest zbyt ambitny. Pierwsza połowa filmu to rasowe kino szpiegowsko-sensacyjne tylko z super silnym i wytrzymałym bohaterem. Są tu znakomite akcje wojskowe, strzelaniny z wykorzystaniem karabinów (a nie repulsorów czy „magicznych” młotów), a nawet zrobione ze smakiem i autentycznie wzruszające sceny pokazujące przeszłość Kapitana i jego miłość z młodości.
Problem w tym, że po tym wstępie pojawiają się kwestie typowo superbohaterskie. Hydra mi nie przeszkadza. Wiadomo – jak kapitan, to i naziści. Ale misja ratowania świata jest kompletnie niepotrzebna. Zbyt duża skala znów psuje przyjemne wrażenie mniejszej opowieści. No i nie mam bladego pojęcia jak tym całym zamieszaniem nie zainteresował się Tony Stark czy Thor. 20 mln zagrożonych istnień, to dla nich za mało?
Można się zatem spierać czy Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz, to najlepszy film Marvela. Mimo wspomnianych wad byłbym skłonny powiedzieć, że tak. Dlaczego? Bo wątpliwości nie można mieć co do jednego – to najbardziej ambitny film tej wytwórni. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu.