Jeśli jeszcze ich nie widzieliście, to nadróbcie zaległości.
Nierozpowszechnione, niszowe lub po prostu mniej znane. Oto filmy, których możecie nie znać, a znać powinniście. Bo warto.
Dzisiaj – komedie, czyli coś, czego odbiór jest bardzo subiektywny. Bierzcie to pod uwagę. To są mniej znane komedie, które JA uważam za udane.
Jedna z lepszych komedii jakie widziałem. Humor bardziej dla męskiej widowni, więc to idealny tytuł na spotkanie z kumplami przy piwie. Jeśli kiedykolwiek pracowaliście w restauracji, to jest to dla Was pozycja obowiązkowa.
Ryan Reynolds drewniany jak zawsze, ale równoważy go znakomity Justin Long.
Tylko uważajcie, by nie zobaczyć kozy… :D
PS NIE oglądajcie drugiej części „Still Waiting…”. Zwykłe odcinanie kuponów niewarte uwagi.
Święta trójca reżyserowana przez Edgara Wrighta z Simonem Peggiem i Nickiem Frostem w głównych rolach.
Wyjątkowe, niesztampowe, odjechane i przezabawne! Wright pokazuje w nich, że angielski humor może być bardziej mainstreamowy, a jeśli ma się dostatecznie dużo samozaparcia i talentu, to w małych, angielskich mieścinach można zrobić kino akcji rodem z Hollywood.
Polecam oglądać bez znajomości chociażby zarysu fabuł. Wtedy będziecie się bawić najlepiej.
Ja najbardziej lubię Hot Fuzz i The World’s End. Dla mnie to komedie prawie idealne.
Film z 2001 roku, czyli czasów gdy Ben Stiller jeszcze mnie nie denerwował ;)
Reżyseruje Ben Stiller, pisał Ben Stiller, gra Ben Stiller, Jerry Stiller, Amy Stiller itd. Absolutnie zwariowana opowieść o skretyniałych męskich modelach i brutalnym świecie mody, w którym albo jesteś na szczycie, albo Milla Jovovich chce cię zmusić do zabicia ministra Malezji.
Brzmi jak wariactwo? To poczekajcie aż zobaczycie postać Davida Duchovnego.
Rewelacja.
PS Podobno ma być sequel
Film, który chciał się wbić w modę na nastolatkowe komedie w drodze, ale nie robił tego samymi cyckami i żartami o pierdzeniu, więc się kompletnie nie sprzedał.
Przy okazji jest to też hołd dla nerdów całego świata. Banda fanów Gwiezdnych Wojen jedzie do George’a Lucasa zobaczyć najnowszą część Star Warsów przed premierą. W filmie nie zabrakło żartów ze wszystkiego co geekowe, w tym odwiecznej wojny między fanami Hana Solo, a kapitana Kirka.
Zaskakująco poukładany i zabawny film, bez wchodzenia w tandetne, idiotyczne dowcipy dla napalonych nastolatków.
Jeśli główne role w filmie gają Paul Rudd i Seann William Scott, to trudno oczekiwać czegoś ambitnego. Dlatego niesłychanie zdziwiło mnie, że Role Models, to wcale nie durna komedia bez wyrazu. Zrozumcie mnie dobrze, to nie jest ambitne kino moralnego niepokoju. Ale nie jest to też beznadziejna, pseudo śmieszna komedia jadąca na popularności i fizyczności znanych aktorów.
Wciągająca opowieść i żarty uzasadnione historią, a nie odwrotnie. Do tego całkiem sympatyczne przesłanie, brak dłużyzn i postaci, na których nam zależy.
Bardzo lubię ten film.
Absolutnie genialny pastisz filmów blaxploitation z lat 70-tych ubiegłego wieku. Kręcony kamerami Super 16, by zachować specyficzny klimat starych filmów.
Jest tu wszystko. Czarny super Kung Fu zabijaka, któremu nikt nie może podskoczyć, rządowy spisek, ulice spływające krwią, tajne organizacje, piękne kobiety i tak wiele absurdu, że pękniecie ze śmiechu.
Zachęcę Was jedną sceną.
Black Dynamite wchodzi do pomieszczenia i staje naprzeciwko przeciwnika. Po chwili przez okno wlatuje nóż i zabija wrednego sukinsyna.
Black Dynamite – Rzuciłem go zanim tu wszedłem.
To jest taki film. To jest perełka.
PS dwa lata po filmie twórcy nakręcili krótki serial animowany z tymi samymi bohaterami. Jest nierówny, ale ma kilka dobrych odcinków.
Na koniec amerykańska klasyka, która za oceanem ma mniej więcej taki sam status kultu jak The Breakfast Club (Klub winowajców).
Film znany, ale stary (1986 rok), więc nie winię Was jeśli go nie kojarzycie. Oczywiście przez blisko 30 lat trochę się zestarzał, ale to sympatyczny rzut okiem na czasy, gdy komedie potrafiły być równie naiwne, co wzruszające.
Polecam i czekam na Wasze typy mniej znanych komedii wartych uwagi.