W dzisiejszych czasach nie wystarczy napisać CV. By dostać wymarzoną pracę trzeba nakręcić film za 115 mln dolarów.
Tytuł oryginalny: Elysium (tytuł polski: Baby, I can see your Halo!)
Gatunek: wybuchowy
Reżyserował: pan od Dystryktu 9
Za występy pensje pobrali: Jason Bourne, laska Dr. Lectera, Sharlto Copley Can’t play, koleżanka Predatorów, Wagner „dziwny glos” Moura
W skrócie: wuchta wiary na ziemi, banda snobów w kosmosie, Matt Damon biega i strzela
Jak streścić Elyzjum w czterech słowach? Dystrykt 9 w kosmosie. Obawialiśmy się z Michałem, że po przejściu z budżetu 30 mln dolarów na 115 mln Neill Blomkamp straci głowę i zrobi totalnego gniota. A on zrobił po prostu drugi Dystrykt 9… tylko głupszy.
Ziemia jest przeludniona i brudna. Ludzie żyją w slumsach znanych z Dystryktu, tylko powiększonych do wielkości kilku Los Angeles. Na orbicie, w sztucznym habitacie, który wygląda jak Halo ze znanej gry (o czym za chwilę) żyje burżujstwo. Mają magiczne reatomizery, które utrzymują ich pięknych, młodych i wiecznie żywych. Nawet po odstrzeleniu połowy twarzy.
Wszyscy z dołu chcą się dostać na górę, a wszyscy z góry mają w poważaniu wszystkich na dole. Jest masa strzelania, wybuchów i fajnych efektów specjalnych z wykorzystaniem modeli. Jest też biegający non stop Matt Damon i kamera, która momentami prawie wchodzi do jego nosa.
Efekty specjalne. Ten film kosztował 115 mln dolarów, a wygląda na 250 mln. I jeśli ktoś mi jeszcze raz powie, że komputer jest w stanie zastąpić fizyczne modele i nie widać różnicy, to pokażę mu scenę statku rozbijającego się na powierzchni Elizjum. Coś pięknego!
Pisarski spadek formy scenarzysty/reżysera.
Niektóre ujęcia ze zbyt bliska.
Akcent Sharlto Copley’a i głos Wagnera Moura.
Dziury w scenariuszu.
Zbyt krótka ekspozycja niektórych wątków.
„Awaryjne” lądowanie na Elizjum i walka z robotem (bez jednego fragmentu, w którym nic nie widać). Jak cudownie, że są jeszcze reżyserzy, którzy używają prawdziwych modeli/rekwizytów i nie robią wystrzałów broni w komputerze.
WERDYKT
Neill Blomkamp miał kiedyś robić ekranizację gry wideo Halo. Nic z tego nie wyszło, ale rekwizyty zostały wykorzystane w Dystrykcie 9. Chyba zostało ich jednak jeszcze więcej, bo w Elizjum znów widzimy je na każdym kroku. Ten film wygląda tak, jakby Blomkamp chciał zastąpić nim swoje CV i z gotowym produktem pójść do producentów mówiąc: Widzicie, właśnie tak bombowo może wyglądać ekranizacja Halo! Dajcie mi kasę! Oto kilka elementów zapożyczonych od Master Chiefa:
Nie mówię, że Elizjum jest jak Halo, bo to zupełnie inna historia. Jednak pod względem użytych „gadżetów” i niektórych pomysłów widać, że ten projekt nadal siedzi w głowie Blomkampa.
Pomijając nowy sposób na pisanie CV, to film jest mocno rozczarowujący. Wygląda olśniewająco i poza kilkoma scenami, w których ustawienie kamery i montaż uniemożliwiają zobaczenie czegokolwiek, powala jakością. To absolutne przeciwieństwo Pacific Rim. Tam ciągle była noc i deszcz, przez co efekty specjalne się „chowały”. W Elizjum reżyser wyraźnie chciał pokazać wszystko jak na dłoni. W szerokich, spokojnych kadrach efekty wizualne wyglądają genialnie.
Niestety sama opowieść jest płytka. Są tu motywy społeczno-socjologiczne, ale w zasadzie identyczne z tymi z Dystryktu 9, a do tego podane w sosie wysokobudżetowej papki. Widać też wyraźnie, że pierwsza część została mocno pocięta, przez co niektóre elementy fabuły i motywacje bohaterów nie mają dostatecznie dużo czasu ekranowego na odpowiednie wykiełkowanie. W Dystrykcie 9 druga połowa filmu była za bardzo nastawiona na akcję, ale przynajmniej w pierwszej dostaliśmy coś ambitnego. W Elizjum Blomkamp rozłożył podział między akcją i fabułą lepiej, ale za to zredukował silnie swoje ambicje i zaserwował coś płytszego.
Wielka szkoda, bo w tym filmie można było iść o wiele dalej. Bohaterowie ani razu nie zastanawiają się co się stanie ze światem jeśli wszyscy będą żyli wiecznie, jak ludzkość poradzi sobie z już i tak ogromnym przeludnieniem, co powstanie po rewolucji itd. Motywacje i działania bohaterów są podyktowane logiką i przesłankami na poziomie filmów klasy B. Mamy problem, oni mają rozwiązanie, wystrzelajmy sobie drogę w ich kierunku. Co będzie później, to nieistotne.
Mam problem z oceną tego filmu. Z jednej strony reżyser starał się stworzyć coś bardziej inteligentnego niż 90% tegorocznych blockbusterów. Jednak z drugiej film i tak jest dość płytki. Porusza odpowiednie kwestie, ale dotyka tylko ich powierzchni. Wizualnie olśniewa, ale w wielu fragmentach montaż i ujęcia sprawiają, że nic nie widać. Aktorsko albo zachwyca (Matt Damon i Jodie Foster), albo rozprasza (Sharlto Copley i Wagner Moura).
Jedno Elizjum robi jednak doskonale. Aktualizuje CV Neilla Blomkampa przed kolejną próbą zdobycia pieniędzy na ekranizację Halo.